
Pora na rewanż za wielki finał IV edycji! Zapowiedź 4.kolejki
Za nami ostatnia przerwa w piątej edycji. Teraz czas na długą prostą do finału, gdzie po drodze będzie się jeszcze duuuużo działo.
Przed jutrem mamy tak naprawdę tylko jeden problem – prognozę pogody. Wydaje się, że może trochę popadać w okolicach południa, a to powoduje, że na ten moment nie wiemy jakie spotkania zostaną pokazane w naszej transmisji. Chcielibyśmy zrelacjonować jak najwięcej i o ile w trakcie małych opadów jakoś damy sobie radę, to gdyby padało mocniej – nie przeskoczymy tego. Zobaczymy co prognozy powiedzą nam wieczorem i wtedy w oddzielnym artykule postaramy się podać więcej szczegółów.
Co do kursów na BETFAN, to już wczoraj wieczorem pojawiły się one na stronie. Macie więc możliwość spokojnej i dogłębnej analizy, która mamy nadzieję, że skończy poprawieniem ilości banknotów w Waszym portfelu. Ale równolegle przypominamy – nasz ligowy bukmacher uzależnia dalsze wystawianie oferty od Waszej aktywności w kontekście rejestracji. Nawet te kilka nowych kont mogłoby załatwić sprawę. Dlatego zachęcamy – o wszystkim przeczytacie TUTAJ.
Ok, czas przejść do samych meczów. Zaczniemy wyjątkowo wcześnie, bo już o 8:45. Celowo, bo kilku ekipom mocno się spieszy i nawet 15 minut może im zrobić różnicę. W pierwszej parze spotkają się Oknotech i Wola Rasztowska. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się, by tutaj była perspektywa na niespodziankę. Co prawda Wola przełamała ostatnio niemoc i wygrała z Old Stars, natomiast nie można absolutnie porównać potencjału ich poprzednich rywali z tym najbliższym. Ale Mateusz Kowalczyk zdradził nam, że jest szansa by jego ekipa miała na to spotkanie najmocniejszy skład, a to dają pewną nadzieję na nawiązanie równorzędnej walki z ligowym faworytem. Zresztą – nawet jeśli każdy zdaje sobie sprawę z jakości piłkarskiej Oknotech, to jednak w tym momencie nie napisalibyśmy, że to zespół nie do ugryzienia dla Woli Rasztowskiej. Wiadomo – tutaj musi się złożyć wiele warunków, żeby wynik był pozytywny, ale ekipa Adriana Wojdy już miała pewne problemy w tym sezonie, a pewnie teraz będzie musiała zmierzyć się z kolejnym – jak zrobić, by pogodzić wszystkich chętnych do gry, a tych będzie pewnie sporo. Prawdopodobnie zagra już Adam Matejak, planowana jest obecność Piotrka Bieleckiego, a nie wyobrażamy sobie, by drugi mecz z rzędu opuścił Rafał Kudrzycki. To z kolei powoduje, że Oknotech wyjdzie agresywnie, że będzie mocno pressował i Wola Rasztowska musi pamiętać, że w okolicach własnego pola karnego nie ma zabawy i jeśli pojawi się zagrożenie, trzeba korzystać z prostych środków. Spodziewamy się, że piłka będzie tutaj często fruwała nad strefą środkową boiska i sporo będzie zależało od napastników Woli, bo czeka ich trudna walka o wysokie piłki. Jeżeli Mateusz Kowalczyk i Adam Wypyski będą w stanie wygrywać te pojedynki, to to spotkanie wcale nie musi się szybko rozstrzygnąć. Natomiast zdajemy sobie sprawę, że to może być trochę myślenie życzeniowe i jeżeli Oknotech szybko ustawi sobie mecz, to rywali czeka być może najgorsze 50 minut w tym sezonie…
Każda ekipa ma jakieś swoje demony. I kimś takim dla Jogi Bonito jest w Strefie Szóstek Retro Squad. Te zespoły spotykały się w rozgrywkach już trzykrotnie i za każdym razem lepsza była drużyna z Radzymina. Czy ten trend w końcu się odwróci? My widzimy ku temu pewne perspektywy. Nasze źródła podają, że Retro będzie sobie musiało radzić w dniu jutrzejszym bez swojego najlepszego strzelca, czyli Kamila Ryńskiego. Innym nieobecnym będzie też Darek Rosłon. To spore wyrwy, z którymi Patryk Kukwa będzie sobie musiał jakoś poradzić. Z kolei w ekipie Jogi kwestie personalne wyglądają dużo lepiej. Oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że coś się wysypie, gdzie zresztą idealny przykład mieliśmy dwa tygodnie temu, gdy Bartek Brejnak liczył kadrę na około 10 osób, a w godzinę rozpoczęcia spotkania na Orliku w Woli było tylko sześciu zawodników. Tym razem ma to wyglądać inaczej, a kapitan Bonito zdradził nam, że szykuje się również debiut Czarka Kubowicza, którego dobrze znamy z rozgrywek Nocnej Ligi Halowej i który na pewno będzie wzmocnieniem ekipy w biało-niebieskich koszulkach. To wszystko powoduje, że gdybyśmy mieli oceniać tę potyczkę w normalnych warunkach, to pewnie nasze wskazanie kierowałyby się w stronę Retro. Ale w tych okolicznościach spodziewamy się bardzo wyrównanego starcia. I to powinna być szansa dla Jogi. Tutaj jawi się perspektywa, na przełamanie fatalnej passy meczów z Retro i po prostu trzeba ją wykorzystać. Należy od pierwszych minut zaatakować, poszukać szybkiego odebrania piłki rywalowi, a jednocześnie pamiętać o przypilnowaniu Sebastiana Ryńskiego, który po stronie Squadu będzie prawdopodobnie pierwszą i najważniejszą strzelbą. Czy to powoduje, że warto zaryzykować i postawić na Bonito? Na pewno warto to rozważyć, natomiast naszym zdaniem to spotkanie będzie trzymało w napięciu do ostatnich sekund. I każdy scenariusz ma identyczne prawdopodobieństwo na wejście w życie.
A ciekawe jak na najbliższego rywala zareagował Show Team. Adrian Bielecki zdradził podczas komentarza spotkania Szewnicy z Al-Marem, że jego zespół nie próżnuje i stara się dokonywać analizy konkurenta, gdy tylko na stronie pojawi się terminarz. I przeczuwamy, że gdy się okazało, że będą to Tygłysy, to nie była to super informacja dla Show Teamu. Bo Tygłysy to nadal zespół nieokiełznany, taki którego bardzo ciężko rozszyfrować a to powoduje, że trzeba się nastawić na trudny mecz. Ale dobra informacja dla Przemka Matusiaka i spółki jest taka, że nie muszą się obawiać Konrada Kanona. Ten zawodnik niemal równolegle będzie miał spotkanie w innej lidze i szansa, że zdąży przyjechać do Woli Rasztowskiej jest praktycznie zerowa. Gorsza wiadomość to z kolei ta, że Kamil Portacha liczy na przyjazd Mariusza Rutkowskiego, a obecność popularnego „Motorka” dodałaby sporo jakości Tygłysom. No ale to chyba nie zmienia naszego myślenia o tej potyczce. To Show Team jest faworytem i jeżeli wszyscy czołowi gracze tego zespołu zjawią się w niedzielę, to perspektywa pełnej puli jawi się obiecująco. Ale tak napisaliśmy – to jest trochę taki mecz, gdzie niewykluczone, że faworyt boi się go bardziej niż druga strona. Bo to Show Team ma tutaj więcej do stracenia, to on jest blisko czołówki i chce w niej pozostać. Tygłysy będą grały z mniejszym obciążeniem psychicznym, co może im dać pewien luz. Poza tym ta drużyna nie chce umocnić się w dolnych rejonach tabeli i według nas liczy na to, że poza porażkami z dwiema najsilniejszymi ekipami na tym poziomie rozgrywkowym (Oknotech i Bad Boys), pozostałe spotkania rozstrzygnie na swoją korzyść. A wiadomo co by to oznaczało – że nawet jeśli w tym momencie chłopaki są nisko, to na koniec sezonu jest szansa, by skończyć na najniższym stopniu podium. Dlatego tak ważny będzie ten najbliższy mecz. W naszej ocenie Show Team ma trochę więcej atutów w ofensywie, ale Tygłysy potrafią skutecznie zamurować bramkę i jeśli zagrają tak jak lubią, czyli mądrze z tyłu i skutecznie z przodu, gdzie wreszcie na dobre odpali Krzysiek Zych, to ta potyczka nabierze niesamowitych rumieńców. Dlatego już teraz zacieramy na nią ręce!
No ale niczego nie ujmując zmaganiom drugoligowym – to głównie przygrywka do tego, co będzie się działo w najwyższej klasie rozgrywkowej. A pierwszy mecz elity w czwartej kolejce to rewanż za wielki finał poprzedniego sezonu – PrefBud podejmie Black Dragons! Przypomnijmy, że mecz z minionej edycji zakończył się pewnym zwycięstwem drużyny Rafała Kowalczyka, która wygrała 6:1, zapewniła sobie mistrzostwo, a głównym aktorem tej potyczki był Damian Matuszewski, czyli późniejszy MVP 1.ligi. I chyba wszyscy się zastanawiamy, czy Czarne Smoki mają tutaj jakiekolwiek szanse na skuteczny rewanż. Sprawa z perspektywy drużyny z Wołomina jest mało obiecująca. Przede wszystkim dlatego, że PrefBud gra jeszcze lepiej niż przed kilkoma miesiąca, natomiast czy to samo możemy powiedzieć o Black Dragons? Chyba nie. Ten zespół ma swoje przebłyski, natomiast przegrał już dwa mecze w trwającej kampanii i ciężko sobie wyobrazić, że wcześniejsze niepowodzenia powetuje sobie w rywalizacji z takim przeciwnikiem. Natomiast wierzyć oczywiście trzeba, Serek Modzelewski musi zmobilizować drużynę do 100% zaangażowania, jak również frekwencji, bo tylko optymalna kadra da nadzieję, że PrefBud nie będzie tutaj robił co mu się rzewnie podoba. A w czym Smoki mogą upatrywać jakichkolwiek nadziei? Trzeba tutaj dobrze przemyśleć strategię i zwłaszcza w tych pierwszych minutach szczególnie uważać, by nie dać sobie wbić głupiej bramki. Aktualni brązowi medaliści Strefy 6 mają tendencję do tego, że bardzo długo się rozkręcają i czasami jest tak, że swój rytm osiągają wtedy, gdy jest już po wszystkim. A jeśli tutaj także na dzień dobry zostaną poczęstowani kilkoma trafieniami, to nie łudźmy się – nie będzie dla nich szans na powrót i podobnie jak wszyscy pozostali rywale PrefBudu z tego sezonu, skończą z potężnym bramkowym plecakiem. Mimo wszystko jest jednak w nas wiara, że Black Dragons podołają. Że w kluczowym momencie przypomną sobie swoje najlepsze momenty sprzed kilku miesięcy i dadzą dobry mecz. Bo chociaż PrefBud wygląda, jakby był poza zasięgiem wszystkich, to zawsze może mu się zdarzyć ten słabszy dzień. Ale nawet jeśli taki nadejdzie w najbliższą niedzielę, to tutaj nic samo się nie zrobi…

A jeżeli założymy – co jest przecież bardzo prawdopodobne – że PrefBud jednak poradzi sobie z Black Dragons, to kolejny mecz wyłoni dla niego najgroźniejszego rywala w walce o tytuł. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że najpoważniejszy pretendent do odebrania tytułu ekipie z Tulewa czai się w parze Al-Mar – AutoSzyby. Jedni i drudzy są jeszcze w tym sezonie niepokonani, aczkolwiek Szyby zdążyły już stracić punkty z Szewnicą, z którą z kolei Al-Mar poradził sobie bardzo gładko. Ale nie zalecamy, by na tej podstawie wyrabiać sobie jakąś opinię. Obóz Kamila Wiśniewskiego wie, ile ten mecz znaczy i jesteśmy przekonani, że tutaj zostaną wykorzystane wszystkie możliwe armaty. Zwłaszcza, że dla Szyb to jest mecz o coś więcej niż pozostanie w grze o tytuł. To jest przede wszystkim starcie, które zakończone zwycięstwem, będzie prawdopodobnie stanowiło gwarancję, że Szyby wreszcie zakończą ten sezon na podium. Tyle że Al-Mar w Strefie 6 jakoś nie leży braciom Bajkowskim i spółce. Obydwa mecze jakie te zespoły rozegrały przy Warszawskiej 41 kończyły się sukcesami Marcina Rychty i nie jest to przypadek. Bo o ile w spotkaniach krótszych Al-Mar często przegrywał z AutoSzybami, to na dłuższym dystansie potrafił spowolnić grę przeciwnika, umiejętnie wybijał go z rytmu i zawsze zwyciężał. Jest to oczywiście możliwy scenariusz także w najbliższą niedzielę, tym bardziej, że kapitan Al-Maru nie narzeka na problemy ze składem i prawdopodobnie przyjadą wszyscy najlepsi. W AutoSzybach zabraknie Artura Jaguszewskiego, a wiemy ile ten człowiek znaczy dla swojej drużyny. Jego zastąpienie między słupkami to będzie podstawowa kwestia, od której wynik końcowy może zależeć w bardzo wysokim stopniu. Podobnie jak od tego, czy Szyby będą cierpliwe. Bo nie mamy złudzeń – Al-Marowi nie będzie się nigdzie spieszyło. Im więcej przerw w grze, im więcej przestojów, tym dla nich lepiej. Al-Mar to doświadczony bokser, który wie, że na końcu nie liczy się styl, ale punkty. A nie ma lepszego sposobu na takich zawodników jak Bartek Bajkowski czy Łukasz Flak, niż ten, aby umiejętnie ich frustrować. To wielokrotnie zdawało egzamin i zobaczymy, czy liderzy AutoSzyb wyciągnęli z tego wnioski. Bo jeżeli nie, to niezadowolenie po najbliższym meczu będzie niczym w porównaniu do tego, jakie mogą doświadczyć po ostatniej kolejce.
Zastanawiamy się z kolei, z jakim podejściem do najbliższej potyczki przystąpią reprezentanci Old Stars Team. Jest to o tyle zasadne pytanie, że przyjdzie im sprawdzić swoją formę z aktualnym liderem 2.ligi – Bad Boys. A jeżeli mają na swoim koncie porażki z zespołami, z którymi Bad Boys zdołali sobie dość spokojnie poradzić (jak np. z Wolą Rasztowską), to ciekawe co ich czeka w tej rywalizacji. Na pewno większe obawy mielibyśmy o nich, gdyby ta konfrontacja odbyła się wcześniej. Teraz, gdy gracze z Kobyłki nabrali już trochę doświadczenia, powoli zaczynają rozumieć specyfikę gry po sześciu, to chyba nie musimy się martwić, że zostaną tutaj rozgromieni. Tym bardziej, że Bad Boys, mimo iż są na samym szczycie ligowej hierarchii, to jak powszechnie wiadomo – nie jest to drużyna, która forsuje tempo, która stawia sobie za cel zdobycie jak największej ilości bramek, która chce rywala nie tyle co pokonać, ale wręcz ośmieszyć. Tutaj jest prosta zasada, że jeśli wynik jest ustalony, to częściej grają sobie ci, którzy zwykle czasu na boisku spędzają mniej i to właśnie dlatego niektóre mecze z udziałem Złych Chłopców, zamiast kończyć się dwucyfrówkami, kończą się umiarkowanie wysoko. I jak ich znamy – tutaj będzie podobnie. Pewnie zajmie im trochę czasu, by dobrać się do skóry ligowemu debiutantowi, ale gdy już to zrobią, to dorzucą kilka trafień i w spokoju będą oczekiwać ostatniego gwizdka. Old Stars muszą się z takim scenariuszem liczyć, chociaż możemy Wam zdradzić, że ten zespół nie próżnuje, wciąż szuka wzmocnień, wie gdzie ma swoje słabe strony i choćby z tego względu kapitan Artur Guz dopisał jeszcze dwóch zawodników do kadry. I jeśli taki Kuba Godlewski, którego dobrze znamy z Nocnej Ligi Halowej, faktycznie przyjechałby jutro do Woli, no to byłby wartością dodaną dla tej ekipy. Ale nawet to raczej nie uchroni Starych Gwiazd od przeznaczenia. Chociaż nawet jeśli tak będzie, to chcemy widzieć podobne zaangażowanie i walkę, jak z Wolą Rasztowską. W takich meczach trzeba po prostu patrzeć tylko i wyłącznie na siebie i realizować własne cele. I małymi kroczkami realizować plan, który w starciu z równorzędnym rywalem, może przynieść beniaminkowi upragnione punkty.
A tak się wyjątkowo złożyło, że w ostatnich dwóch jutrzejszych meczach wezmą udział cztery zespoły z 1.ligi, które w tym momencie są mocne uwikłane w grę o uniknięcie relegacji. Na pierwszy ogień pójdą Magnatt oraz Al-Maj Car. Przed sezonem raczej nie mielibyśmy rozterek i w ciemno założyli triumf tych pierwszych. No ale widać, że gra po sześciu stanowi dla nich naprawdę duże wyzwanie, a porażka z PrefBudem trąciła lekką kompromitacją, bo przecież przegrali różnicą aż jedenastu goli. Ale nie ma co się łudzić – drugiego tak słabego meczu z rzędu ta drużyna nie rozegra. Nie tylko dlatego, że gorzej już chyba być nie może, ale przede wszystkim przeciwnik jest z niższej półki niż ten ostatni, a po drugie – na pewno jest w podopiecznych Radka Turowskiego chęć zmazania plamy. Tyle że Al-Maj Car niczego nie odda tutaj za darmo. Drużyna Grześka Wojdy w naprawdę dobrym stylu ograła ostatnio Lemę Logistic i powoli zaczyna grać to, do czego nas przyzwyczaiła. To również pokłosie niezłej frekwencji, o którą zadbał kapitan. Co prawda w niedzielę pod małym znakiem zapytania stoi występ lekko kontuzjowanych Darka Wasia i Piotrka Jarosa, ale mamy nadzieję, że obydwu na boisku zobaczymy. Naszym zdaniem, to będzie twardy i zacięty mecz o sześć punktów. Tutaj nie w każdym fragmencie spotkania będzie pięknie a na koronkowe akcje raczej byśmy nie liczyli. Stawka jest zbyt duża, by silić się na popisy. Zobaczymy walkę wręcz, pewnie trochę fauli, a wygra ten, kto zdoła utrzymać przewagę w środku pola. Magnatt miał z tym duży problem, z kolei Al-Maj dysponuje Łukaszem Grochowskim i Adamem Stromeckim, którzy potrafią regulować tempo. Tutaj upatrujemy małej, aczkolwiek subtelnej przewagi markowian. Nie wiemy czy ona wystarczy, ale jeśli ten mecz faktycznie będzie układał się tak, że rozstrzygnie się dopiero pod sam koniec, to takie detale mogą zrobić różnicę. O jednym jesteśmy przekonani – żaden pogrom nie wchodzi w grę. Wynik będzie niski, padnie mało goli a gdyby ostatecznie skończyło się remisem, to zaskoczeni również nie będziemy.

I czas na ostatnią potyczkę. Jeszcze w poprzednim sezonie RDK Szewnica i Lema rywalizowały na poziomie 2.ligi i z dwóch pierwszych miejsc awansowały do elity. Ale teraz doświadczają różnicy, jaka dzieli te dwie klasy rozgrywkowe, bo jak na razie idzie im średnio. Tabela nie kłamie – mamy do czynienia z zespołami, które świecą się w hierarchii na czerwono, a to oznacza, że gdyby liga miała się skończyć dziś, to jedni i drudzy wróciliby tam, skąd przyszli. Ten czarny scenariusz wcale nie musi się jednak ziścić. I ogromny krok w tym kierunku można zrobić właśnie za 24h. Sukces w meczu z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie będzie niezwykle cenny i trzeba zrobić wszystko, by do niego doszło. Szewnica jawi nam się w tej parze jako zespół bardziej przewidywalny. Lecz nie pod kątem gry, ale frekwencji. Możemy być pewni, że Marcin Białek skompletuje całą swoją armię, podczas gdy trudno powiedzieć, co w tym samym temacie uda się zrobić Emilowi Dobrygowskiemu. Lema jak zwykle – nigdy nie wiesz na jaką jej odsłonę trafisz, natomiast tak jak napisaliśmy – warto się tutaj poświęcić, przyjechać i powalczyć – bo jak nie teraz to kiedy? Dodajmy jeszcze, że na poziomie 2.ligi lepsza okazała się Szewnica, która wygrała pewnie, w stosunku 6:2. Ale to nie stanowiło zaskoczenia, bo Logistyczni mieli tylko sześciu ludzi i to po prostu musiało się tak skończyć. Jednak teraz nie musi dojść do powtórki z rozrywki. Liczymy, że ekipa z Radzymina podejmie rękawicę, zjawi się w dobrym składzie i zrobi to choćby po to, by zgarnąć dobry kurs na BETFAN. 2,70 piechotą nie chodzi 🙂 Można więc połączyć przyjemne z pożytecznym, zwłaszcza że ten sezon nie jest jeszcze przegrany. Ale żeby przedłużyć nadzieje, nie można czekać na cud. Tutaj trzeba powalczyć i tego jutro będziemy od nich oczekiwali!
Na koniec przypomnienie, że cały czas możecie podawać swoje typy w Lidze Typerów na 4.kolejkę. Bez względu na to w którym momencie dołączycie do zabawy, to i tak macie szansę na wygraną – szczegóły TUTAJ. Nie zapominajcie też o kwestii parkingu – prosimy, by pozostawić drożną drogę do placu zabaw (tak jak to ma miejsce ostatnio). Z góry dziękujemy.
Życzymy Wam słonecznej soboty i do zobaczenia jutro!
PS: lubisz nasze zapowiedzi? Polub je na Facebooku TUTAJ.