Mecz na który wszyscy czekamy! Zapowiedź 7.kolejki


Przed nami crème de la crème szóstej edycji rozgrywek. Spotkanie, które albo uczyni z PrefBudu drużynę-legendę, albo pozwoli Al-Marowi wreszcie wyjść z cienia swojego przeciwnika.

Ostatnia kolejka musi mieć wyjątkową oprawę, a to oznacza, że nie może zabraknąć naszej transmisji na żywo. Co prawda chcielibyśmy, abyście najważniejsze wydarzenia przeżywali bezpośrednio na boisku, ale nie łudzimy się – wielu z Was wygodniej będzie zostać w domu, niż zbierać się z samego rana i przyjeżdżać do Woli Rasztowskiej. A ponieważ pogoda zapowiada się dobrze, to już od 9:00 wystartuje nasza relacja LIVE! Co więcej – w jej trakcie będą losowane drobne upominki wśród widzów. Warunek jest jeden – żeby brać udział w zabawie, trzeba być naszym subskrybentem, bo inaczej nie będziecie mogli napisać specjalnej komendy na czacie. Dlatego zróbcie to czym prędzej. Ogólnie BARDZO liczymy, że podczas tej finałowej relacji będziecie do nas często zaglądać i że pobijemy wszelkie możliwe rekordy. Wspólnymi siłami powinniśmy dać radę 😊 A na szczegóły niedzielnej relacji zapraszamy wieczorem.

Co do kursów na BETFAN, to tutaj pozostaliśmy przy jednym meczu. Z dwóch przyczyn – niestety rejestracji było w tym sezonie niewiele, a to był warunek główny, dla których nasz ligowy bukmacher wypuszczał ofertę. Gdyby jednak się okazało, że coś się w tej materii zmieni do jutra, to nie wykluczamy, że kursy jednak się pojawią. Wszystko zależy od Was – link do założenia konta macie TUTAJ i pamiętajcie o kodzie STREFA6. Dodajmy, że sam opis spotkań i proponowane kursy jakie wysyłamy do BETFAN, jak również stworzenie artykułu – to wszystko trwa a rejestracje w pewien sposób rekompensują nam poświęcony czas.

Ok, to teraz przechodzimy do ostatnich zapowiedzi w tym sezonie. I zacznijmy może od wyjaśnienia, bo po raz drugi z rzędu bardzo wcześnie swój mecz rozegra Drink Team. Stało się tak na prośbę Bad Boys, którym bardzo zależało, by zagrać z samego rana, bo w każdym innym wypadku byłby problem ze składem. Ta kadra i tak ma być okrojona, ale lepiej zagrać bez kilku ważnych zawodników, niż w ogóle nie przystąpić do rywalizacji. Tym bardziej, że Źli Chłopcy wciąż mają o co grać. Ewentualna wygrana, przy równoczesnej stracie punktów przez Wolę Rasztowską, pozwoli im wygrać zmagania 2.ligi. Trzeba też jednak spojrzeć na konsekwencje porażki – w jej przypadku i przy niekorzystnym wyniku starcia z udziałem Old Stars (a ci grają z Kustoszami…), chłopaki spadną na 3 miejsce. A tę lokatę już zdążyli zaliczyć w poprzednim sezonie, więc na pewno chcieliby wskoczyć o ten przynajmniej stopień wyżej. Ale to nie będzie proste. Jeszcze kilka tygodni temu nie mielibyśmy wątpliwości, że spokojnie wypunktują Drink Team, natomiast teraz? Nie jesteśmy tego tacy pewni. Ekipa Mateusza Wojdy złapała wiatr w żagle, wygrała dwa mecze z rzędu i nie stoi tutaj na straconej pozycji. Styl tego zespołu, gdzie nie brakuje zdecydowanie i twardo grających zawodników, to nie będzie coś, co lubią Bad Boys. Dlatego absolutnie nie traktujemy tej rywalizacji jak formalność z perspektywy faworytów. Wiemy, że podobne rzeczy pisaliśmy przy okazji wielu wcześniejszych opisów z udziałem Drinkersów, ale to będzie kolejny mecz, gdzie padnie mało goli, a chyba wszyscy się domyślamy, co to oznacza – wynik na styku i emocje aż do samego końca. Jeśli Drink Team przyjedzie dobrym składem, gdzie nie zabraknie nikogo odpowiedzialnego za defensywę, to Bad Boysom ciężko będzie się przebić. A wtedy remis czy nawet minimalna porażka (choćby spowodowana postawieniem wszystkiego na jedną kartę) wcale nie jest wykluczona…

A zakładając, że wielki finał szóstego sezonu rozpocznie się punktualnie, to tuż przed godziną 10:00 chyba u wszystkich fanów naszych rozgrywek pojawi się element ekscytacji. Bo to już tylko minuty będą nas dzieliły od meczu, który rozstrzygnie do kogo trafi najcenniejsze ligowe trofeum w Strefie Szóstek. Czy po raz trzeci z rzędu zgarnie je PrefBud? A może to Al-Mar jako pierwszy postawi się zespołowi z Tulewa? Zapowiada się wielki mecz i możemy jedynie żałować, że nie wezmą w nim udziału wszyscy ważni zawodnicy z perspektywy obydwu ekip. Po stronie PrefBudu zabraknie Marcina Szymańskiego, a każdy wie ile ten gość znaczy dla Rafała Kowalczyka i spółki. Po drugiej stronie boiska nie dane nam będzie zobaczyć Błażeja Kaima, który był w fenomenalnej formie, a doszły do nas informacje, że również Karol Sochocki nabawił się ostatnio kontuzji i musi pauzować. To powoduje, że więcej powodów do zmartwień ma przed tym meczem Marcin Rychta, natomiast tutaj nie ma co szukać wymówek. Jedni i drudzy dysponują na tyle silnymi i szerokimi kadrami, że to nie powinno mieć wpływu na wynik tego pojedynku. Domyślamy się, że w oczach wielu z Was faworytem jest PrefBud. I jest to zrozumiałe, bo przecież ten zespół trzykrotnie grał z Al-Marem w Strefie 6 i tyle samo razy wygrywał. To nie jest przypadek. Natomiast chyba wszyscy się zgodzimy, że o ile choćby w poprzednim sezonie PrefBud to była prawdziwa maszyna, której nie dało się zatrzymać, tak w tej edycji ta drużyna nie prezentuje się tak dobrze jak kilka miesięcy temu. I to powoduje, że wygrana Al-Maru również znajdzie swoich entuzjastów. Kluczem będzie oczywiście powstrzymanie Patryka Czajki. Gdyby udało się zneutralizować poczynania tego zawodnika, to drużyna z Wołomina będzie w połowie drogi do mistrzostwa. Problem w tym, że ta sztuka jeszcze nikomu się nie udała. Ale być może bramki tego zawodnika trzeba po prostu wkalkulować. I zrobić wszystko, by samemu zdobyć ich więcej. A jest komu to zrobić, bo świetnie prezentuje się ostatnio Łukasz Godlewski, klasą samą w sobie jest Mateusz Muszyński, a nie zapominajmy o groźnym Piotrku Manaju, którego strzały z dystansu mogą napsuć mnóstwo krwi bramkarzowi PrefBudu. Jak sami widzicie – argumentów za jednymi i drugimi jest sporo. Gdybyśmy jednak musieli się na kogoś zdecydować, to w stosunku 51 do 49 byłby to PrefBud. Co by nie mówić, ale ten zespół umie wygrywać ważne spotkania, aczkolwiek to rywal ma wentyl bezpieczeństwa w postaci remisu, bo podział punktów daje tytuł Al-Marowi. I kto wie – może to właśnie w ten sposób rozstrzygnie się mecz o wszystko? Dowiemy się tego za kilkadziesiąt godzin. Nam zależy zresztą tylko na jednym – by spotkanie toczyło się w atmosferze fair play i w klimacie wzajemnego szacunku. A to komu wręczymy puchar za 1 miejsce to już nie jest najważniejsze. Niech wygra ten, kto bardziej na to zasłuży!

Czy „złoty chłopak” da złoty medal Al-Marowi?

Pewnie będą tacy, którzy po starciu PrefBudu z Al-Marem odpuszczą sobie dalsze oglądanie naszej relacji live. Ale zachęcamy by tego nie robić, bo po starciu o złoto rozpocznie się batalia o brąz! Wiadomo, że trzecie miejsce nie jest tak atrakcyjne jak pierwsze, jednak to wciąż podium i trzeba powalczyć o nie ze wszystkich sił. Tyczy się to szczególnie AutoSzyb. Drużyna Kamila Wiśniewskiego celowała wyżej, natomiast zważywszy na fakt, że jak na swój potencjał zdobyła tylko jeden medal za rozgrywki pierwszoligowe, to musi tę potyczkę potraktować ultra-poważnie. Bo byłoby czymś niewiarygodnym, gdyby po raz kolejny byli tak blisko trzeciej lokaty, a znów skończyli z niczym. To jednak wcale nie oznacza, że będzie łatwo, bo OknoTech to przeciwnik bardzo wymagający i akurat o jego motywację jesteśmy spokojni. Dla nich ten mecz to wielka szansa, bo przez cały sezon nie byli nawet blisko podium, tymczasem stworzyły się warunki, by rzutem na taśmę znaleźć się na pudle. Adrian Wojda pewnie już od kilku dni motywuje swoich zawodników, by nie planowali sobie nic innego w niedzielę, bo zdaje sobie sprawę, że tylko najlepszy skład może skutecznie rywalizować z Szybami. No i gdyby ta kadra wyglądała podobnie jak z Al-Maj Car, to tutaj ciężko byłoby nam wskazać faworyta. Tyle że na ten moment nie wiemy, którzy z kluczowych graczy OknoTechu zjawią się w to niedzielne przedpołudnie. Zakładając jednak, że wszyscy i że podobnie będzie w drugim narożniku, to szykuje nam się kolejny super mecz. Może nawet lepszy niż ten opisywany wyżej? Nie można tego wykluczyć, bo jednak w rywalizacji PrefBudu z Al-Marem możemy doświadczyć małych szachów, natomiast tutaj spodziewamy się otwartej gry. AutoSzyby inaczej nie potrafią, ten zespół ofensywą postawę ma w swoim DNA i to będzie oczywiście duże wyzwanie dla defensywy przeciwników. OknoTech też ma jednak kim straszyć – co prawda Tomek Bylek czy Adam Matejak nie są tak szybcy jak Bartek Bajkowski czy Łukasz Flak, ale pod względem doświadczenia czy sprytu biją swoich młodszych kolegów na głowę. Ta konfrontacja zapowiada się niezwykle pasjonująco i nie jest tak, że chcemy tutaj kogoś czarować, ale jej również nie możemy się doczekać. Bo ile w starciu o złoto przegrany zostanie ze srebrem, tak tutaj zespół który okaże się słabszy zostanie z niczym. Ktoś z tej dwójki wróci więc do domu bardzo niepocieszony.

Uczucie wielkiego rozczarowania może się również stać udziałem Old Stars. W ich sytuacji nie ma żadnych półśrodków – albo po swoim meczu będą bardzo zadowoleni, albo totalnie wkurzeni. Znając wynik spotkania z udziałem Bad Boys chłopaki będą już wiedzieli, czy grają o srebro czy brąz. Ale bez względu na kolor, o który przyjdzie im powalczyć, samo miejsce na podium będzie ogromnym sukcesem. Tyle że ewentualna porażka spowoduje, iż na ich miejsce wskoczy prawdopodobnie Retro, co zniweczy ich cały trud w tym sezonie. Nie wolno więc do tego dopuścić, tym bardziej, że ich ostatnim oponentem będą Kustosze. Zespół, który przegrał wszystkie swoje mecze, a na ten sprzed tygodnia ledwo się zebrał. Niech to jednak nikogo nie zmyli. Jesteśmy pewni, że zarówno rozmiary porażki, jak i sama frekwencja były jedynie wypadkiem przy pracy i ferajna Kuby Suchenka przyjedzie na ostatni mecz, by zmazać plamę z poprzedniego weekendu. Trudno zakładać, że to może ich doprowadzić do zwycięstwa, natomiast oni wiedzą, że w tym spotkaniu to przeciwnik musi, a oni tylko mogą. Gdyby więc dobrze się ustawili, zagrali odpowiedzialnie i nie pozwolili Old Starsom na wyprowadzanie kontr, to tutaj może być ciekawie. Niewykluczone, że trochę przemawia przez nas myślenie życzeniowe, bo jednak mamy do czynienia z murowanym faworytem i kopciuszkiem, jednak Kustosze nieprzypadkowo dzielnie walczyli z Bad Boys (porażka 1:3), czy z Wolą Rasztowską gdzie przecież decydującego gola stracili w ostatniej akcji spotkania. Oni jak chcą, to potrafią. Dlatego przestrzegamy przed ich lekceważeniem. Old Stars wiedzą, że tutaj nie można zagrać na pół gwizdka, nie można patrzeć na indywidualne statystyki, tylko wpierw trzeba myśleć o drużynie i jej sukcesie. Jeśli więc nic się nie wykolei, a Pomarańczowi potwierdzą swoją dobrą grę z całego sezonu, to niespodzianki być nie powinno. A wówczas będzie można robić miejsce na pierwsze poważne trofeum w ich klubowej gablocie.

Pucharu pewna jest za to Wola Rasztowska. Ekipa Łukasza Barana już wie, że choćby w ostatniej kolejce stał się jakiś kataklizm i nic nie ułożyło się po ich myśli, to i tak mają zagwarantowany przynajmniej srebrny medal. Ale jeżeli na dwie kolejki przed końcem sytuacja wyglądała tak, że Wola miała aż cztery punkty przewagi nad Bad Boys, to wiadomo że zakładała, iż skończy na najwyższym stopniu podium. Z tej przewagi ostał się jednak już tylko jeden punkt, dlatego miejscowi są świadomi rangi meczu z Magnattem. Gdyby bowiem wspomniani wcześniej Bad Boys pokonali Drink Team, to Wola musi zrobić to samo, by pozostać na szczycie. Bułka z masłem? Jeszcze jakiś czas temu tak byśmy o tym myśleli, bo dawny Stankan grał przeciętnie i nie wyglądał na zespół, który może zagrozić najlepszym. Ale to się zmieniło i drużyna z Wołomina ma naprawdę dobrą drugą część sezonu i to mimo porażki przed tygodniem z Drink Teamem. Tym bardziej, że brakowało wówczas kilku ważnych zawodników i mamy nadzieję, że teraz podobnej sytuacji nie będzie. A gdyby dojechali Damian Paź, Mariusz Wdowiński i nie zabrakło tych, których oglądaliśmy przed tygodniem, to Magnatt na papierze wygląda lepiej niż dobrze. Poza tym ten zespół gra tutaj wyłącznie o prestiż, więc na nim nie będzie ciążyła żadna presja. Podobnie było w starciu z Bad Boys i wszyscy wiemy jak to się skończyło. Magnatt jest też mądrzejszy o ostatni mecz Woli, gdzie było widać, jak ta drużyna męczy się w ataku pozycyjnym. A jasnym jest, że to właśnie przeciwnikom będzie zależało bardziej, oni muszą tutaj forsować tempo, więc trzeba im po prostu dać piłkę i liczyć na kontry. Przynajmniej w naszej ocenie to byłby system, który byśmy proponowali piątej ekipie w ligowej hierarchii. No i wiadomo – nie można zostawić nawet metra wolnej przestrzeni Igorowi Mućce, który w takich sytuacjach zwykle nie przebacza. Ale Magnatt stać na to, by tutaj zagrać dobre zawody i postraszyć faworyta. Stoimy wręcz na stanowisku, że to Wola bardziej boi się swojego rywala, niż odwrotnie. Szczególnie, że dla wielu z jej zawodników to będzie drugi mecz tego dnia w krótkim odstępie czasu. Czy Magnatt to wykorzysta? Czy pomoże Bad Boysom, o ile ci wcześniej zrobią to, co do nich należy? Szykują się tutaj naprawdę spore emocje, a Wolę czeka prawdziwy test, czy naprawdę zasługuje na miejsce, w którym obecnie się znajduje.

Swojej sytuacji przed ostatnim meczem będą za to pewni gracze Retro. Oni muszą oczywiście kibicować Kustoszom, bo ich wygrana nad Old Stars spowoduje, że obóz Patryka Kukwy stanie przed szansą zameldowania się na najniższym stopniu podium. Bądźmy jednak realistami – taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny i wszystko wskazuje na to, że starcie z FC Radzymin nie będzie miało tak wielkiej rangi. Chociaż nie zapominajmy, że to będą derby Radzymina, bo wielu zawodników Retro reprezentuje właśnie tę miejscowość, natomiast nazwa rywali mówi w tej kwestii sama za siebie. FC Radzymin przed tygodniem zagrał bardzo solidne zawody przeciwko Old Stars i kto wie, czy nie powalczyłby o coś więcej niż honorowa porażka, gdyby sędzia uznał bramkę Kacpra Piątkowskiego. Ale nie ma sensu już do tego wracać. Teraz trzeba skupić się na ostatnim meczu, tym bardziej, że chłopakom na pewno zależy, by wreszcie przerwać serię porażek i pozytywnym akcentem sfinalizować swój debiutancki sezon w Strefie Szóstek. Szanse nie są może duże i to mimo, że w tabeli te ekipy są niemal swoimi sąsiadami. No ale niech to nikogo nie zmyli – Retro ma większy potencjał, a już przeogromna różnica dzieli te zespoły w zdobyczach bramkowych. Jedni zdobyli ich aż 39, co jest najlepszym wynikiem na poziomie 2.ligi, z kolei ferajna Roberta Kawałowskiego ma ich na swoim koncie ledwie 13, co jest jednym z najgorszych. To pokazuje dysproporcje między ofensywnym potencjałem jednych i drugich, natomiast warto zauważyć, że pod względem goli straconych, to FC Radzymin wypada lepiej. I gdyby ta defensywa zagrała na dobrym poziomie a Robert Kawałowski odbił kilka piłek, które powinny znaleźć metę w siatce, to być może wcale nie musimy doświadczyć tutaj jednostronnej potyczki. I za to trzymamy kciuki, chociaż zdajemy sobie sprawę, że ostatnie mecze zawsze rządzą się swoimi prawami i tutaj nie ma już sztywnego trzymania się taktyki, jak to ma zwykle miejsce. A jeśli faktycznie dojdzie do obustronnej wymiany ciosów, to w takich okolicznościach Retro o komplet punktów może być spokojne.

Stwierdzenie „mecz o nic” nie jest może najbardziej eleganckie, jednak trzeba sobie powiedzieć wprost, że batalia między Black Dragons Team a Al-Maj Car wielkiego ciężaru gatunkowego nie ma. Ci pierwsi przed tygodniem zapewnili sobie utrzymanie, z kolei markowianie już dawno wiedzieli, że nie grożą im ani puchary ani relegacja do drugiej ligi. Ale czasami z takich spotkań, gdzie nie ma żadnego ciśnienia, potrafią wyjść fajne perełki, więc może tak będzie i tutaj? Tego byśmy chcieli. Black Dragons na poziomie elity dwukrotnie rywalizowali z ekipą Grześka Wojdy i za każdym razem wygrywali, więc niewykluczone że to oni mają lepsze perspektywy na zgarnięcie pełnej puli. Co prawda ich celem na tę edycję nie była walka o piąte miejsce, no ale oddajmy im, że bez względu na klasę przeciwnika czy stawkę, oni w tym sezonie grali równo. Nie były to może fajerwerki, jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzili. Zespół z Marek miewał z kolei różne spotkania. Część z nich oddał niestety za darmo i tak naprawdę chyba tylko w dwóch miał realne szanse na punkty, które wykorzystał. Teraz nie stoi na pewno na straconej pozycji, lecz musiałby nawiązać do swoich najlepszych spotkań, by tutaj nie przegrać. Wiemy, że ich na to stać, ale skoro w tym sezonie tak rzadko grali to, co naprawdę potrafią, że trudno się spodziewać, by w ostatnim podejściu ich dyspozycja wystrzeliła. Poza tym – według naszych informacji może zabraknąć Adama Stromeckiego, który jest bardzo ważnym ogniwem markowian. W dodatku co dwa tygodnie robi się w Al-Maj Car problem z bramkarzem i jak na złość – to jest właśnie ta niedziela, gdzie Grzesiek Wojda nie będzie mógł prawdopodobnie skorzystać z Bartka Masiaka. Nie wróży to najlepiej… W Black Dragons należy się chyba spodziewać tego samego składu co zawsze, a w razie nieobecności Mateusza Bajkowskiego, na bramce stanie Serek Modzelewski. Ale to chyba nie będzie miało znaczenia. Do nas trafia przede wszystkim stabilność Black Dragons, choć wiemy, że młode wilki z Wołomina nie mają co liczyć na taki pogrom, jaki sprawiły Al-Maj Car choćby w poprzednim sezonie (10:1). To będzie w miarę wyrównany mecz, w którym górę ostatecznie weźmie młodość.

Ładna bramka na koniec sezonu z lewej nogi w wykonaniu Maćka Markwarta? Chętnie!

No i jesteśmy już przy ostatnim meczu, a zatem i ostatnim opisie w tej edycji. I z jednej strony to może być trochę smutne spotkanie, bo Show Team i Szewnica spotykają się w okolicznościach, których bardzo chciały uniknąć – obydwa zespoły nie mają już szans, by uciec z miejsc, które w tabeli są zaznaczone na czerwono. Teoretycznie to oznacza spadek, chociaż wcale tak być nie musi, bo gdyby liga się powiększyła, to chyba nikt nie ma wątpliwości, że jedni i drudzy zasługują, by pozostać w elicie. Dlatego nie przywiązujmy się do lokat, zwłaszcza że tutaj będzie walka szła o honor. Nikt nie chce zajmować ostatniego miejsca w tabeli, w dodatku bez jakiegokolwiek zwycięstwa. Dlatego chcemy wierzyć, że doświadczymy tutaj ofensywnego futbolu, gdzie obrona nie będzie najważniejsza, a obydwaj bramkarze będą mieli co robić. Szewnica będzie musiała sobie radzić bez wykartkowanego Mateusza Kubalskiego, ale kto wie – może do gry wróci Marcin Białek? Ten gracz leczył ostatnio kontuzję, wydawało się że zagra już z Black Dragons, ale wolał odłożyć w czasie swój powrót. Taki mecz, gdzie raczej nie będzie spięć i który nie będzie wymagał walki o każdy centymetr boiska, być może będzie dobre momentem, by kapitan RDK ponownie powąchał murawę. A jak będzie wyglądał skład Show Teamu? Tak jak zawsze dopytujemy się o to Przemka Matusiaka, tak tym razem odpuściliśmy. Nie dlatego, że nam nie zależy, ale tak jak pisaliśmy już przy okazji jednego z wcześniejszych spotkań – tutaj może zdarzyć się absolutnie wszystko. Jeżeli jednym i drugim włączy się „brasiliana”, to obejrzymy sporo goli, a wśród nich być może trafią się jakieś perełki, bo po obydwu stronach nie brakuje gości z potencjałem na super-trafienie. I na to liczymy, bo wynik będzie sprawą drugorzędną. Niczego on tak naprawdę nie zmieni, poza pewnym aspektem psychologicznym. Najważniejsze, by tutaj obeszło się bez kontuzji, bo najgorszym byłoby, gdyby w starciu o pietruszkę ktoś popsuł sobie humor na kilka najbliższych miesięcy. I tym sposobem dotarliśmy do końca naszych ostatnich zapowiedzi w szóstej edycji… 😊

Na koniec przypomnienie, że cały czas możecie podawać swoje typy w Lidze Typerów na 7.kolejkę. Bez względu na to w którym momencie dołączycie do zabawy, to i tak macie szansę na wygraną – szczegóły TUTAJ. Wszystkim życzymy udanej soboty i widzimy się w niedzielę na wielkim finale! Aaa, pamiętajcie że w nocy przestawiamy czas i śpimy o godzinę dłużej!

PS: lubisz nasze zapowiedzi? Polub je na Facebooku TUTAJ.

Dodaj komentarz

Musisz być zalogowany żeby dodać komentarz.