
Czy jutro poznamy mistrza? Zapowiedź 6.kolejki
Rozgrywki powoli zmierzają ku końcowi. I chociaż bardzo byśmy chcieli, by emocje na obydwu poziomach potrwały jeszcze tydzień, to może to pozostać jedynie myśleniem życzeniowym.
Zanim dokładnie wytłumaczymy się z powyższych słów, na wstępie tradycyjnie o dwóch rzeczach. BETFAN mimo długiego weekendu nie zapomniał o Strefie Szóstek i wrzucił do swojej oferty cztery spotkania – szczegóły poznacie TUTAJ. Pamiętajcie – rejestracja na BETFAN nie wymaga żadnych dowodów osobistych, etc i trwa mniej niż minutę, dlatego naprawdę warto, zwłaszcza że niedługo będziemy mieli dla Was fajną informację i tam również konto u tego legalnego, polskiego bukmachera bardzo Wam się przyda. Link do rejestracji jest TUTAJ. A druga sprawa, to oczywiście kwestia transmisji – standardowo zapraszamy na pierwsze cztery mecze. Więcej info wieczorem.
Aha, jeszcze jedno – po spotkaniach transmitowanych chcielibyśmy zrobić sobie krótką przerwę, by posprzątać sprzęt. Dlatego mecze od godziny 14:00, rozpoczną się 15 minut później! Informowaliśmy o tym kapitanów, nie było głosów sprzeciwu, a zmiany zostały już naniesione w terminarzu.
Ok, to po tym przydługim wstępie, jedziemy z docelową treścią. Pierwszą parę niedzielnych zmagań stworzą Al-Mar i HandyMan. Ktoś, kto nie analizuje mocno naszych rozgrywek, to spoglądając na tabelę pierwszej ligi może się spodziewać zaciętego widowiska. Wszak zagrają ze sobą ósma z dziesiątą ekipą w ligowej hierarchii. Ale odważymy się stwierdzić, że jednych od drugich dzieli więcej, niż tylko sześć punktów. Al-Mar, mimo że jego dorobek jest daleki od zakładanego, to w ostatnich tygodniach prezentował się nieźle. Nawet mając spore problemy kadrowe (chociaż teraz do gry wróci już Łukasz Godlewski), potrafił długo utrzymywać dobry wynik z Green Teamem, a i z Copą spisał się solidnie. Nie przypuszczamy więc, by lekko podszedł do potyczki, która może mu dać trzeci komplet punktów w tym sezonie. Zwłaszcza, że z Handy wszyscy w tej edycji wygrywają. Ostatnio udało się to również Bad Boysom, którzy skromnie, ale jednak pokonali Krzyśka Smolika i spółkę. Czy w takich okolicznościach ktoś wierzy, że przełamanie Elewacji może nastąpić jutro? Gdyby był pełny skład, to kto wie, lecz trochę straciliśmy już wiarę, że w tym sezonie Hendymeni jeszcze przyjadą w galowym garniturze. A bez niego bardziej niż o punkty, grają po prostu o honor. I chociaż wychodzą z tej walki zwycięsko, bo nikomu nie odpuszczają, to naszym zdaniem jutro będzie powtórka z rozrywki. Czyli skończy się porażką, ale taką, po której Krzysiek Smolik powie do chłopaków: „trudno Panowie, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy”.
A który kapitan podobną formułkę wypowie po spotkaniu Show Team – AKS Elektro? Żaden sobie tego nie wyobraża, tym bardziej, iż walka będzie tutaj szła o naprawdę bardzo wysoką stawkę. Kto wygra znacznie przybliży się do podium, natomiast przegranemu pozostaną już tylko matematyczne szanse w tej kwestii oraz liczenie na to, że rywale potracą punkty w ostatniej serii. Nie przez przypadek mówi się jednak, że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie. Dlatego spodziewamy się, że tutaj każdy centymetr boiska będzie zagrożony, bo trawa (chociaż sztuczna) może się palić. A komu przypisać miano faworyta? Gdyby nie wpadka Show Teamu przed tygodniem, to zdecydowanie szala przechylałaby się w stronę ekipy Przemka Matusiaka. Porażka nad dużo niżej notowanym rywalem może jednak pozostawić ślad w głowach samych zawodników, których pewność siebie została nadszarpnięta. Tutaj trzeba jednak jak najszybciej zapomnieć o tym co stało się siedem dni wcześniej, a spróbować nawiązać do rywalizacji z Lemą, którą Show Team rozegrał perfekcyjnie. Tyle że AKS jest już mądrzejszy o wiedzę z tych dwóch spotkań i na pewno ma swoje wnioski. Mocnym atutem Elektrycznych jest również kondycja. Zarówno z Retro, jak i z Lemą, ten zespół to co najlepsze pokazał wtedy, gdy rywal opadł już z sił, a przecież w niedzielę warunki atmosferyczne będą trudne, szykuje się bowiem spory upał. Czy ten element faktycznie może tutaj zdecydować o punktach? Czy AKS zdoła wyłączyć z gry ofensywny tercet Show Teamu? Takich pytań moglibyśmy jeszcze trochę postawić. Dlatego dobrze, że już za 24h dowiemy się, kto kogo lepiej rozpracował i kto przyjął na to starcie lepszą taktykę. A może to właśnie tutaj uświadczymy pierwszy remis w trzeciej edycji Strefy 6?
A czy komuś ewentualnym podziałem punktów pachnie w rywalizacji Green Teamu i Bad Boys? Nie wydaje nam się. A nam trochę tak! I nie dlatego, że ewentualne wykolejenie „Zielonych” byłoby organizatorom na rękę, w kontekście podsycania emocji związanych z walką o tytuł. Chociaż to oczywiście również 😉 Przede wszystkim mamy jednak w pamięci dwie dotychczasowe potyczki między tymi zespołami, z których jedna zakończyła się remisem, a druga wygraną Złych Chłopców. Jasne, teraz sytuacja jest inna, skład Green Teamu wygląda lepiej niż wówczas, lecz nie przypuszczamy, by Adrian Wojda zakładał z tego powodu łatwe trzy punkty. Bad Boys chyba nie leżą obrońcom tytułu, a ponoć w szeregach liderów tabeli ma zabraknąć Rafała Kudrzyckiego. Czy to wyłącznie zasłona dymna, czy może faktycznie tego supersnajpera mielibyśmy jutro nie obejrzeć? Gdyby potwierdziły się te doniesienia, byłaby to znakomita informacja dla Bad Boys. Oni zresztą odzyskali trochę pewności siebie, po tym jak wygrali z HandyMan i na nasze oko marzy im się, by sprawić tutaj sensację, dzięki czemu liga będzie ciekawsza. Jeśli przyjadą wreszcie na galowo i zagrają tak, jak w poprzednim sezonie – wszystko będzie możliwe. A emocje podsyca fakt, że w bezpośrednich meczach tych zespołów nigdy nie padało wiele bramek. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to naprawdę ostrzegamy tych, którzy kurs 1,15 na Green Team, biorą tutaj na podbicie wygranej.
Ostrzegamy też przed kolejnym – naszym zdaniem – ryzykownym spotkaniem. Wiemy, że wyniki Black Dragons działają na wyobraźnię, że ten zespół jest już praktycznie jedną nogą w pierwszej lidze, ale jeśli ktokolwiek ma w tym sezonie uprzykrzyć życie ferajnie Serka Modzelewskiego, to właśnie Al-Maj. Nawet nie Lema, która będzie ostatnim rywalem Czarnych Smoków, tylko zespół z Marek. Dlaczego? Z wielu powodów. Przede wszystkim – Al-Maj jest personalnie naprawdę mocny. Po drugie – to ekipa, która umie zagrać ładnie, ale też potrafi zmusić przeciwnika do wycofania poprzez twardą grę. No i po trzecie – ma w swoim składzie Łukasza Grochowskiego. Popularny „Pcheła” coraz częściej bierze na siebie odpowiedzialność za wynik i to przekłada się na konkretne korzyści. Dlaczego więc Al-Maj tak bardzo męczył się z Jogą? Bo Joga postawiła na defensywę i ciężko było się tam przebić. Black Dragons to zespół uformowany pod grę ofensywną, co będzie stanowiło szansę na otwarte widowisko, gdzie markowianie na pewno się odnajdą. No i tak analizując wyniki liderów drugiej ligi, zauważmy że oni nie są zespołem bez wad. Pięć goli wpakowała im Box Garda, długo męczyli się z AKS Elektro, kolorowo nie było również w rywalizacji z Joga Bonito. Na pewno można ich ugryźć i jeżeli Al-Maj zagra z głową, bez „podpalania się”, da się trochę wyszumieć młodszym rywalom, a w odpowiednim momencie dokręci śrubę, to zapach niespodzianki uniesie się nad Warszawską 41. Poza tym pamiętajmy – dla ekipy Grześka Wojdy nie ma w tym spotkaniu innej opcji niż zwycięstwo. Przegrana niemal całkowicie pozbawi ich walki o podium, a przecież oni nie ukrywają, że w kolejnej edycji chcą grać w elicie. Nie wykluczamy więc scenariusza, że w ich składzie pojawią się nawet ci, którzy figurowali w nim od początku, ale długo pełnili rolę straszaków. A teraz gdy zachodzi potrzeba, to uda się ich namówić do gry. A jest tam kilku naprawdę wysokiej klasy fachowców i gdyby oni faktycznie przyjechali na mecz, to powoli zaczynamy się zastanawiać, kto kogo powinien się tutaj zacząć obawiać.
A tak jak pisaliśmy przy okazji spotkania Bad Boys – Green Team, że na festiwal strzelecki nie ma co liczyć, tak zupełnie odwrotnie widzimy temat w parze Beer Team – AutoSzyby. Tutaj obydwaj bramkarze będą mieli sporo pracy, bo jedni i drudzy lubią i potrafią atakować. Zdecydowanie lepiej widać to po ekipie Kamila Wiśniewskiego, która na ten moment jest najskuteczniejszą w lidze, ale i Beer Team ma wielu zawodników, którzy potrafią zdobywać gole. Ostatnio w ich szeregach pojawił się choćby Damian Nowaczuk, a to też pokazuje ambicje ekipy Mateusza Karpińskiego. Zresztą – w tym momencie wygląda to tak, że jeśli zespół z Radzymina przynajmniej zremisuje to spotkanie, to zapewni sobie miejsce na podium. Natomiast tylko wygrana ratuje AutoSzyby, w kontekście podtrzymania nadziei w walce o medale. Może być nawet tak, że tutaj sympatia wielu ekip będzie właśnie po stronie czwartej ekipy poprzedniego sezonu, albowiem otworzy ona furtkę dla innych zespołów, które też chciałyby wcisnąć się na pudło. Ale czy to jest scenariusz realny? Jak najbardziej! AutoSzyby są w stanie wygrać absolutnie z każdym, chociaż w tym sezonie ta teza trochę straciła na wartości. Gdy tylko na horyzoncie pojawiał się rywal z górnej półki, to gra tego zespołu przestawała wyglądać tak dobrze, jak zwykle. I to MUSI się zmienić, jeśli chłopaki chcą w tej edycji jeszcze o coś powalczyć. Nas martwi trochę ich bezkompromisowość. Spotkania z ich udziałem, bez względu na to kto je wygrywa, mają podobny scenariusz. Albo to Szyby bezlitośnie leją swoich konkurentów i wygrywają bardzo pewnie, albo to rywal przejmuje inicjatywę i nie ma czego zbierać. Żadnych półśrodków, żadnych widoków na remis – wszystko albo nic. I sami chcielibyśmy wiedzieć, w którą stronę to pójdzie tym razem. Kamil Wiśniewski musi na pewno popracować, by na boisko dojechali Rafał Mucha, Tomek Mikusek, Bartek Bajkowski, Łukasz Flak, Krzysiek Zych i cała reszta. Potem trzeba to będzie dobrze poukładać, kładąc nacisk przede wszystkim na obronę, bo to największa bolączka Szyb. Jeżeli to wszystko zatrybi, to Beer Team czeka trudna batalia. Ale to nie znaczy, że nie okaże się ona zwycięska. Bo gdybyśmy mieli wskazać jedną rzecz, którą chłopaki mają, a której chyba wciąż brakuje Szybom, to piłkarska dojrzałość. Oni wiedzą jak zagrać pod konkretnego przeciwnika, wiedzą kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć. AutoSzybom trochę tego brakuje, bo oni najchętniej zawsze graliby tak samo. Czy to się zmieni i czy ta zmiana nastąpi już jutro? Też chcielibyśmy to wiedzieć, Stefan…
A jak po ubiegłotygodniowej porażce zareaguje Copa FC? Kopacze zdają sobie sprawę, że porażka z Beer Teamem mocno skomplikowała im temat złotych medali, ale najgorsze co mogliby zrobić, to wciąż o tym myśleć. Sytuacja nie jest idealna, ale ewentualna strata punktów z PrefBudem może mieć jeszcze gorsze skutki, dlatego trzeba się skoncentrować wyłącznie na najbliższym spotkaniu. Czy PrefBud jest w stanie zagrozić chłopakom z Klembowa? Nie wskazują na to ostatnie wyniki osiągane przez tę drużynę, a zła informacja jest również taka, że dwóch graczy, którzy przedwcześnie opuścili mecz z AutoSzybami, nie może wystąpić w niedzielę. To spora strata, bo skład ekipy z Tulewa i tak jest wąski, no ale jakoś trzeba sobie poradzić. Inna sprawa, że teoretycznie jest tutaj o co walczyć. Załóżmy scenariusz, w którym PrefBud ogrywa Copę, odnosi też zwycięstwo w ostatniej kolejce, przy równoczesnej porażce Kopaczy z Green Teamem i jawi się tutaj jakaś szansa, by skończyć np. na trzecim miejscu. Nam ten plan wydaje się być bardzo odległy, ale jak mawia klasyk – póki istnieje choćby matematyczna nadzieja na dobry wynik – trzeba powalczyć. PrefBud nigdy zresztą nie oddaje meczów za darmo i nawet przeciwko AutoSzybom pokazał charakter. Copa nie może więc liczyć na bilet ulgowy i trochę energii trzeba będzie na boisku zostawić. No i też sami zawodnicy muszą od siebie wymagać więcej. Sebastian Sasin przeciwko Beer Teamowi – praktycznie nieobecny (choć trochę usprawiedliwiony narodzinami syna – gratulujemy!), Michał Łapiński również wielkiego meczu w 5.kolejce nie zagrał, z kolei w ataku groźny był jedynie Mateusz Marcinkiewicz. To musi ulec zmianie, jeśli Kopacze chcą doprowadzić do spotkania o wszystko. Choć tak naprawdę to w tej chwili właśnie mecz z PrefBudem powinni w ten sposób klasyfikować.
Inne spotkanie, które również będzie miało swoją niemała rangę, odbędzie się o 15:15. Po dwóch porażkach z rzędu przełamania poszuka Lema Logistic. Chyba wszyscy kreowaliśmy ten zespół na uczestnika spotkania o wszystko, a jej rywalem mieli być Black Dragons. Dziś sytuacja jest taka, że wcale niewykluczona jest wizja, w której Logistycznych w ogóle zabraknie na podium! Aby ten czarny scenariusz się nie ziścił, z Box Gardą trzeba wygrać. Nieważne w jakim stylu, nieważne jakim stosunkiem, byle tylko dopisać do swojego konta całą pulę. Teoretycznie nie powinno to przysporzyć faworytom problemów. Nie ulega jednak wątpliwości, że coś w tej nieźle funkcjonującej maszynie się zacięło. Posypał się skład, wyniki przestały się zgadzać i gdyby Familiada przeprowadziła wśród ankietowanych pytanie, czy Lema na 100% tutaj zwycięży, to pewnie znaleźliby się odważni, którzy odpowiedzieliby przecząco. Bo Box Garda małymi kroczkami idzie do przodu. Długo dotrzymywała kroku Al-Majowi, pięć goli strzeliła z Black Dragons i nie jest tutaj na totalnie straconej pozycji. A kiedy będzie lepszy moment na ogranie Lemy niż jutro? I to wcale nie jest szukanie sensacji na siłę. Faworyci nie są tak silni jak na początku sezonu, stracili też Damiana Kossakowskiego, który wystąpił w meczu ligi okręgowej i już grać u nas nie może. To jest naprawdę dobra okazja, by ich zaskoczyć i sprowadzić do parteru. I jeżeli Bokserzy wezmą to sobie do serca i w pierwszej kolejności rywala będą widzieli po drugiej stronie boiska, a nie we własnym szeregach, to mogą tutaj zdziałać coś, o czym będzie mówiła cała liga.
A najpóźniej, bo dopiero na 17:15 ustawiona jest ostatnia konfrontacja tego dnia. Mogły się w niej spotkać zespoły, które osiągnęły sensacyjnie dobre wyniki w poprzedniej serii, ale Joga Bonito w ostatniej chwili wypisała się z tego pomysłu. To oczywiście ironia, bo podopieczni Bartka Brejnaka mieli na wyciągnięcie ręki remis z Al-Maj Car, a jak to się wszystko skończyło – wszyscy pamiętamy. Tym samym morale gracze Jogi wygląda mniej więcej jak twarz Artura Szpilki po ostatniej walce. Dużo lepsze nastroje panują po drugiej stronie barykady. Wszak Retro nie dość, że w końcu poznało jak smakuje triumf w trzeciej edycji, to jeszcze w pokonanym polu pozostawiło Show Team. Oczywiście można zapytać, czemu to wszystko odpaliło tak późno, ale lepiej teraz niż w ogóle. I ten sukces pewnie wielu z czytających te słowa skłoni, by potencjalnego odbiorcy trzech punktów poszukać właśnie w Mateuszu Meirowskim i spółce. I chyba słusznie. Bo wielu z Was mówiło nam, że Retro gra dużo lepiej niż wskazuje na to ligowa hierarchia. I że siłę tego zespołu czuć w boiskowej rywalizacji. Czy Joga się o tym przekona? Nie chcemy pisać po raz enty, że podstawowym wyzwaniem będzie zebrać dobry skład. Bo chociaż i bez kilku kluczowych graczy, Bonito potrafiło stawić czoła Al-Majowi, ale coś nam podpowiada, że starcie z Retro będzie obopólna wymianą ciosów i w tej bijatyce trzeba mieć trochę ofensywnych argumentów. Kuba Pergoł to trochę mało, zwłaszcza iż nasze źródła donoszą o potecjalnej nieobecności Mariusza Ochocińskiego. W Retro graczy potrafiących zdobywać gole jest znacznie więcej, dlatego najchętniej postawilibyśmy tutaj X2. A co z tego wyjdzie przekonamy się w jutrzejszy wieczór.
Na koniec przypomnienie, że na Facebooku, a konkretnie TUTAJ można się z nami pobawić w typowanie meczów szóstej kolejki. Z kolei TUTAJ trwa zabawa, w jaki sposób pierwszą bramkę jutro zdobędzie Marcin Białek (o ile Show Team mu na to pozwoli). I cóż – standardowo życzymy Wam fajnie spędzonej soboty, dobrego samopoczucia i do zobaczenia w niedzielę!