
Beer Team walczy o zachowanie marzeń. Zapowiedź 5.kolejki
Cały czas spekulujemy, że na obydwu poziomach rozgrywkowych, o mistrzostwie zadecyduje jedno spotkanie w ostatniej kolejce. Ale czy po drodze na pewno nic się nie może „wysypać”?
Tytułem wstępu – jak co tydzień BETFAN okursował cztery niedzielne potyczki – które? Wystarczy wejść TUTAJ, by wszystkiego się dowiedzieć. Po drugie – jak warunki atmosferyczna pozwolą, to nie zapomnijcie w niedzielę rano włączyć naszego kanału YouTube – pokażemy Wam bowiem przynajmniej cztery pierwsze mecze, a niewykluczone, że również to między Copa FC a Beer Teamem. Szczegóły przedstawimy wieczorem, a zanim to nastąpi, to poniżej przedstawiamy Wam naszą wizję na wszystkie jutrzejsze spotkania. Przyjemnej lektury!
Wiadomo, że bezstronnym obserwatorom zależy na tym, by ani w 1.lidze ani w 2.lidze złote medale nie zostały przyznane zbyt wcześnie. W najwyższej klasie rozgrywkowej w Strefie Szóstek wiele wskazuje na to, że ziści się najbardziej ciekawy ze scenariuszy, czyli że o tytuł w bezpośredniej rywalizacji powalczą Green Team i Copa FC. Ale tych pierwszych czeka w niedzielę poważne wyzwanie. Co prawda Al-Mar praktycznie pogrzebał swoje nadzieje na tytuł, ale nie po to wstanie o świcie i przyjedzie w niedzielę do Woli Rasztowskiej, by jedynie zaliczyć udział w potyczce z obrońcą tytułu. Paradoksalnie styl Green Teamu może bardziej pasować ekipie Marcina Rychty, niż to co przed tygodniem zaprezentowała przeciwko nim Copa. Ale to tylko czysta spekulacja. Przede wszystkim Al-Mar znów musi zadbać o dobry skład. Przydałby się Paweł Maliszewski, podobnie jak Maciek Lęgas, bo tutaj sporo będzie fizycznej walki, albowiem chyba wszyscy spodziewamy się raczej zamkniętego spotkania. Gdy więc uda się już przesunąć ciężar gry na połowę przeciwnika, to tam będzie bardzo ciasno i umiejętność utrzymania się przy piłce, jej ochrony przed rywalem może być bardzo istotna. Dlatego wyobrażając sobie wynik, raczej nie nastawiamy się na festiwal strzelecki. Wygra zespół, który wykaże się większą cierpliwością, a kluczem może być objęcie prowadzenia. Wówczas zmusi się oponenta do opuszczenia własnej strefy i wtedy będzie można to spotkanie spróbować zamknąć. Green Team w takich sytuacjach jest niemal perfekcyjny i kto wie, czy za kilkadziesiąt godzin nie przekona się o tym kolejny konkurent.
Meczu na styku nie spodziewamy się za to w kolejnej parze. Show Team nie po to wygrywał z Lema Logistic, aby teraz potknąć się na Retro Squad. Zespół Przemka Matusiaka oczywiście musi podejść z szacunkiem do przeciwnika, aczkolwiek nie wyobrażamy sobie, by z podobnym nastawieniem jakie zaprezentował w rywalizacji sprzed tygodnia, mógł tutaj nie osiągnąć zamierzonego celu. Zwłaszcza że Retro, jakby mało miało problemów z racji zerowego dorobku punktowego, to przeciwko AKSowi straciło też Artura Augustyniaka, który pełnił rolę awaryjnego golkipera i opuścił boisko z czerwoną kartką. A już najgorzej byłoby wtedy, gdyby jutro nie pojawił się podstawowy bramkarz Retro, czyli Artur Szczotka, bo nawet nie mamy pomysłu, kto mógłby go wówczas zastąpić. Jedyne, co jakby skłania nas, by tutaj definitywnie nie przekreślać obozu Darka Rosłona, to to, że to rywal musi wygrać. To jemu może się spieszyć. Ale jeśli Show Team rozpocznie to spotkanie od kilku bramek, to nawet ten argument przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Retro radzimy, by jednak nie szukali otwartej gry, tylko skupili się na obronie i kontratakach. Tym bardziej, że ich skład nie jest szeroki, co zresztą miało swoje konsekwencje przy okazji spotkania sprzed tygodnia, dlatego muszą umiejętnie szafować swoimi siłami. Oni nie mają tutaj nic do stracenia, co jednak nie oznacza, że mogą pozwolić sobie na wszystko. Bo wtedy Show Team zrobi im rzeź, którą zapamiętają na długo.
A propos rzezi, to nie wiemy czy pamiętacie, ale wynikiem aż 9:1 zakończyło się ostatnie spotkanie między PrefBudem a AutoSzybami. Ci drudzy przyjechali wówczas osłabieni i przybysze z Tulewa nie pozostawili im najmniejszych złudzeń. Teraz na podobny pogrom się nie zapowiada, aczkolwiek PrefBud wciąż pozostaje faworytem tego starcia. To zespół, który nadal liczy się w walce o podium, co prawda raczej o jego najniższy stopień, ale zawsze. Ekipa Kamila Wiśniewskiego takich nadziei dawno się wyzbyła, chociaż ostatnio pokonała HandyManów, tak więc trochę optymizmu udało się we własne serca wlać. Nie jest to jednak sezon Szyb i w rywalizacji z zespołem, który nie pozwoli im rozwinąć skrzydeł, o kolejne punkty będzie ciężko. PrefBud w tej edycji cechuje się solidnością, nie schodzi poniżej pewnego poziomu, natomiast to co danego dnia zaprezentują AutoSzyby, należy oceniać podobnie, jak otwarcie Kinder-niespodzianki, czyli nie wiesz, czego możesz się spodziewać. To może być bowiem wielki mecz tego zespołu, gdzie gole będą padały hurtowo, ale równie dobrze może się skończyć waleniem głową w mur, tak jak miało to miejsce przy okazji meczów w pierwszej części sezonu. Nas bardziej przekonuje PrefBud, podobno na meczu ma się również zjawić Damian Matuszewski, tak więc skład szykuje się optymalny i naszym zdaniem to Rafał Kowalczyk i spółka będą mieli po ostatnim gwizdku więcej powodów do zadowolenia.
Wpadki wyżej notowanego zespołu nie zakładamy także w starciu Al-Maj Car – Joga Bonito. Markowianie w dobrym stylu ograli Box Gardę, nadal mają szansę, by jakiś medal zawisnął na ich piersi na uroczystym zakończeniu, dlatego byłoby bardzo nieroztropne, gdyby potknęli się na ekipie Bartka Brejnaka. No ale nie takie niespodzianki futbol już widział, a Joga od czasu do czasu potrafi zaskoczyć, o czym świadczy ich ubiegłotygodniowa rywalizacja z Black Dragons, gdzie przecież prowadzili 2:0 i grali dobrze. I chyba wszyscy zadajemy sobie pytanie, czy faktycznie nie dało rady utrzymać tej dyspozycji dłużej niż 25 minut. Czy to siedzi w głowach zawodników, że nagle wszystko się im posypało, czy może była to jednak zasługa rywala, który po prostu przespał początkową fazę spotkania? Oczywiście błędem ze strony Al-Maju byłoby lekceważyć Bonito, bo nie brakuje tutaj zawodników ciekawych, którzy wiedzą na czym ten sport polega. Pytanie tylko, jak Joga rozwiąże w niedzielę sytuację z bramkarzem, bo przecież czerwoną kartkę zobaczył ostatnio Łukasz Trąbiński, a Darek Wasiluk chyba nie jest w pełni sił. A gdyby przeciwko takiej ekipie jak ta z Marek, trzeba było postawić między słupkami zawodnika z pola, no to wynik tej rywalizacji będzie przesądzony. Oby jednak tej sytuacji udało się jakoś zaradzić, bo wtedy nawet jeśli faworytem pozostaje Al-Maj, to nie sądzimy, by wszystko w tym spotkaniu było dla niego łatwe, gładkie i przyjemne.
A czy hitem, na jaki się zapowiada, będzie batalia między Beer Teamem a Copa FC? Spotkają się tutaj druga z trzecią ekipą pierwszej ligi, więc chyba mamy prawo wymagać, że zobaczymy widowisko godne zajmowanych pozycji w tabeli. Poza tym – jeśli Beer Team przegra, to losy miejsc 1-2 w trzeciej edycji (przy założeniu, że Green Team ogra wcześniej Al-Mar) będą rozstrzygnięte. Obóz Mateusz Karpińskiego będzie miał bowiem na koncie porażki z obydwoma zespołami będącymi przed nim w ligowej hierarchii, więc pozostanie mu wyłącznie koncentracja na obronie trzeciej lokaty. Ale to jest drużyna, którą stać tutaj na dobrą grę i dobry wynik. Niepokoić może jedynie to, że według naszych informacji, nie ma szans na udział w tej potyczce Konrada Kanona. Gdy dodamy do tego, iż kontuzjowany jest też Paweł Cackowski, no to robi się pewien problem. A już nie widzimy dla ekipy z Radzymina najmniejszych szans, gdyby w ogóle przyjechali takim składem, jak przeciwko Bad Boys. Tutaj musi być Kuba Skibowski, musi być Mateusz Karpiński i najlepiej wszyscy ci, którzy są na liście i są zdolni do gry. Tylko taka kadra pozwoli na to, by wywrzeć na Copie jakąkolwiek presję. O ile oczywiście Kopaczy można w taki stan wprowadzić. Bo mimo młodego wieku choćby z Al-Marem pokazali, że w decydujących momentach, a mniejszym doświadczeniu niż rywal, potrafią pokazać serce do walki. Dla wielu obserwatorów S6 są zresztą najmocniejszym kandydatem do końcowego sukcesu i to jest taki pojedynek, w którym te opinie będą mogli potwierdzić. Szykuje nam się więc Mecz przez duże M, gdzie trochę goli zobaczymy, gdzie może być sporo zwrotów akcji i gdzie przede wszystkim sędzia musi być czujny. Bo po obydwu stronach mamy tylu szybkich i dynamicznych graczy, że akcja będzie wartka, a wtedy łatwo coś przeoczyć. Ale oby po ostatnim gwizdku o arbitrze mówiło się tutaj mało, a najlepiej wcale.
A pomyśleć, że w poprzednim sezonie podobną zapowiedź co o meczu Copa – Beer Team, pisaliśmy o konfrontacji Bad Boysów z HandyMan. Przypomnijmy – w ostatniej kolejce drugiej edycji te zespoły stanęły do najważniejszego meczu sezonu i gdyby Źli Chłopcy wygrali, to o nich pisalibyśmy dziś jako o urzędujących mistrzach. Ale przegrali. Ferajna Krzyśka Smolika okazała się lepsza, co w konsekwencji pozwoliło Hendymenom skończyć na drugiej pozycji. A co widzimy dziś? Za nami cztery kolejki, a jedni i drudzy na swoim koncie zysków nie mają nic. ANI JEDNEGO PUNKTU. Jak to wszystko interpretować? Spadek formy? Lepsi rywale? Na pewno obydwa zespoły z wielu względów nie prezentują się tak, jak to miało miejsce przed kilkoma miesiącami. Przede wszystkim dopadły je problemy kadrowe, a dodatkowo w obozie Hendymenów odeszło też kilku ważnych graczy i to również przełożyło się na spadek jakości. No ale ta kiepska passa musi się wreszcie skończyć i w niedzielę jedna z tych drużyn wreszcie odetchnie z ulgą. Która? Nam bliżej było do Bad Boys, bo zawodnicy z Ostrówka prezentują bardziej równą formę aniżeli ich najbliżsi rywale. BETFAN baaardzo delikatnego faworyta widzi jednak w graczach w żółtych koszulkach, być może dlatego, że oni w Strefie Szóstek z Bad Boys nie przegrywają. Naprawdę trudno tutaj przewidzieć wynik, zwłaszcza iż nie wiemy co obydwa zespoły zaproponują nam kadrowo. My na swoim kuponie ostatecznie postawiliśmy na Złych Chłopców i też będziemy źli, jeśli po 50 minutach gry wynik nie będzie taki, jaki sobie tutaj założyliśmy 😉
Wcale nie tak łatwo przewidzieć także rezultat w spotkaniu Lema – AKS Elektro. Gdybyśmy mieli podejmować co do niego decyzję np. po pierwszej czy drugiej kolejce, to nie mielibyśmy wątpliwości, że Logistyczni zgarną trzy punkty i jednocześnie postarają się, by bramkarz AKSu wrócił do domu z solidnym bagażem bramek. Ale dziś? Ekipa Kacpra Piątkowskiego jest bezpośrednio po porażce z Show Team, która mocno skomplikowała jej życie w kontekście walki o awans i mistrzostwa drugiej ligi. Teraz Lema nie może się już potknąć, jeśli liczy na to, że w ostatnim meczu sezonu przeciwko Black Dragons, zwycięstwo da jej upragniony tytuł. Tylko zanim do tego dojdzie, trzeba pokonać choćby Elektrycznych. A to nie będzie klasyczna „bułka z masłem”, bo AKS ma na swoim koncie już sześć punktów, powoli zadamawia się w środkowych rejonach tabeli i ma dużą ochotę, by po pokonaniu dwóch ekip z dołu hierarchii, zaliczyć zwycięstwo nad którąś z ligowych „big fish”. Może właśnie nad Lemą? To wydaje się dobry moment, by tutaj uprzykrzyć życie graczom z Radzymina, bo choćby Show Team dał instrukcje jak trzeba grać, by Logistycznych sprowadzić do parteru. Poza tym – Lema ma poważne problemy z kontuzjami, kilku graczy już w tym sezonie nie zobaczymy, więc AKS nie stoi na straconej pozycji. Pokazał zresztą mecz z Black Dragons, że oni potrafią dobrze zagrać z zespołami z czuba tabeli, więc klaruje się tutaj szansa, by o Elektro zrobiło się głośno. Czy oczekiwania znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości? Wszystko będzie jasne około 15:30.
Z kolei o tej właśnie godzinie, gdy skończy się przedostatni mecz piątej serii, rozgrzewkę rozpoczną Black Dragons i Box Garda Marki. Zapowiada się to na potyczkę do jednej bramki i nie będzie to świątynia strzeżona przez Mateusz Przybińskiego. Zdecydowanie więcej pracy w tym spotkaniu będzie miał oczywiście Borys Kackiewicz, no bo chyba nie znajdzie się wśród czytających te słowa, osoba nie będąca kibicem Box Gardy, a wierząca, że tutaj jest pole to niespodzianki. Wiadomo – Show Teamowi czy Lemie bardzo by zależało, aby Serek Modzelewski i spółka potknęli się, no ale nie ma ku temu racjonalnych argumentów. Owszem – Smoki miały drobne problemy z AKSem czy Jogą, ale tutaj takowych nie przewidujemy. Szczególnie gdyby się okazało, że nie do gry jest Piotrek Pietrucha, który doznał kontuzji przed tygodniem a stanowił bardzo ważny element defensywy Box Gardy. Bez niego ta formacja posypała się przeciwko Al-Majowi, a Black Dragons mają chyba jeszcze większy ofensywny potencjał aniżeli ostatni pogromca zespołu Rafała Saksa. Cóż – Bokserzy niech grają po prostu swoje, nie oglądają się na przeciwnika, tylko potraktują to jako lekcję, która może im pomóc stać się lepszym zespołem. I niemal tradycyjnie apelujemy do nich o to, by odpuścili wzajemne pretensje, bo w ten sposób szybko się zdemotywują, przez co wynik może być jeszcze gorszy niż ten, na którym się tutaj skończy. Szczególnie, jeżeli faworyci wyciągną wnioski i tym razem nie dopuszczą do tego, by podobnie jak w dwóch ostatnich swoich meczach musieli odrabiać straty. Jeśli więc od pierwszej minuty zastosują głęboki pressing i zmuszą rywala do błędów, to niewykluczone, że sprawa trzech punktów będzie tutaj rozstrzygnięta już po inauguracyjnej połowie. Ale oby potrwało to jednak choć trochę dłużej 😉
Na koniec przypomnienie, że na Facebooku, a konkretnie TUTAJ można się z nami pobawić w typowanie meczów piątej kolejki. Tradycyjnie życzymy Wam fajnie spędzonej soboty, wielkich emocji związanych z finałem Ligi Mistrzów i do zobaczenia w niedzielę!