
Wywiad z Piotrem Miętusem
Ten gracz, to biegająca historia. Odnosimy wrażenie, że za młodu wpadł do kociołka z długowiecznością, bo chyba nikt nie oceniłby go na tyle lat, ile ich naprawdę ma. I ciągle nie brakuje mu energii, by przyjeżdżać na rozgrywki i w wielu spotkaniach być ich wyróżniającą się postacią. Mamy nadzieję, że dla wielu z Was to będzie fajny powrót do przeszłości. Przed Wami – w bardzo ciekawej rozmowie – Piotr Miętus!

Piotrek, świetnie zaczęliście sezon, miałem wrażenie, że naprawdę powalczycie w drugiej lidze, tymczasem rzeczywistość szybko sprowadziła nas wszystkich na ziemię. Dlaczego?
– Sezon zaczęliśmy od wygranej z „beniaminkiem” drugiej ligi drużyną Box Garda, ale mimo wszystko po meczu wiedziałem, że grając z lepszym przeciwnikiem zostalibyśmy skarceni za nasze błędy, których mimo wygranej było za dużo. I w kolejnych spotkaniach tak się stało, przez co boleśnie zostaliśmy sprowadzeni do parteru. Na pewno nie brakuje nam ludzi. Kadra jest szeroka i jest w niej wielu zawodników, którzy swoimi umiejętnościami mogą zmienić losy każdego spotkania. Brakuje konsekwencji, regularności w składzie i często popełniamy głupie błędy, po których ciężko się podnieść. Zaznaczam jednak, że cały czas pracujemy nad tym, aby nasza gra wyglądała lepiej i mimo wyników naprawdę bardzo dobrze bawimy się grając razem, a to jest chyba najważniejsze.
Napisaliśmy w ostatnich relacjach, że trochę sami utrudniacie sobie życie. Że to braki frekwencyjne powodują, iż w spotkania w których moglibyście powalczyć, oddajecie za darmo niemal przed pierwszym gwizdkiem. Zgodzisz się?
– Dokładnie – tak też było w ostatnim meczu z Lema Logistic. Brak naszych „filarów” czyli Kacpra Cebuli, Tomka Sieczkowskiego, Mariusza Ochocińskiego a także wracającego do gry Adriana Poniatowskiego był bardzo odczuwalny.
To teraz trochę historii. Pamiętasz w ogóle ile drużyn zwiedziłeś w swojej amatorskiej przygodzie z piłką? Kiedy to się wszystko w ogóle zaczęło?
– Jestem zawodnikiem stałym w uczuciach i większość drużyn w których grałem po prostu rozpadała się, co jest normalne w amatorskim sporcie. Pierwszą drużyną był zespół O.N Lipiny Nowe (Albud), który grał w Zielonce a następnie w Wołomińskiej Lidze Szóstek. Jeżeli ktoś pamięta drużyny Romark Kings, Eskimo, Rokoko, Albatros, Osiedle Nafta i drużynę Stare Grabie przyjeżdżającą „Żukiem” to wie, że to nie była łatwa liga. Następnie trafiłem do API Market (Drink Team), w którym przez kilkanaście lat graliśmy w wielu ligach amatorskich w naszym powiecie. Po rozpadzie drużyny trafiłem do Multi-Mediki, która grała w lidze ósemek w Sulejówku i jednocześnie występowałem w zielonkowskiej Futbolidze w barwach Ursynowa. Zespół w którym gram obecnie, mam nadzieję że będzie ostatnim i przez wiele lat będziemy cieszyć się piłką na amatorskich boiskach. A wszystko zaczęło się w szkole podstawowej, czyli jakieś 20 kilka lat temu 🙂 Chęć rywalizacji z innymi oraz z zawodnikami, którzy trenowali w klubach zawsze dawała mi dużo energii. Granie na tak zwanej „Saharze” przy Szkole Podstawowej w Duczkach i w rodzimej miejscowości Nowe Lipiny, gdzie każdy po grze wyglądał niczym Olisadebe, to piękne wspomnienia. A tak naprawdę to kocham piłkę i to jest chyba najlepsza odpowiedź.
A którą drużynę w której grałeś wspominasz z największym sentymentem?
– Odpowiedź jest prosta – API Market, który potem zmienił nazwę na Drink Team. Kilkanaście lat wspólnej zabawy robi swoje. Świetni ludzie i wspomnienia, które zostaną na zawsze. Sentyment pozostał.

A był jakiś zawodnik, z którym grało Ci się najlepiej? Kogoś byś z tej starej gwardii widział dziś w Joga Bonito?
– Tak, był taki zawodnik. To polska odpowiedź na Petera Croucha, czyli Dominik Peranowski. Świetny napastnik, którego chyba większość zawodników w moim wieku pamięta z amatorskich zmagań. Jeżeli kogoś bym widział w drużynie, to na pewno byłby to „Domin”.
To teraz trochę o Tobie. Na boisku cechują Cię dwie rzeczy – zacznijmy od pierwszej, czyli tego niesamowitego ciągu na bramkę. Konsekwencje tego bywają różne – bo widziałem mecze, gdzie potrafiłeś okiwać niemal całą drużynę przeciwną i zdobyć bramkę, ale było też tak, że niepotrzebnie wdawałeś się w drybling będąc ostatnim obrońcą i później musiałeś sypać głowę popiołem. Mam wrażenie, że nie potrafisz się czasami powstrzymać i tę jedną szaloną akcję na mecz musisz przeprowadzić (śmiech).
– Tak, to prawda. Walczę z tym, ale zawsze muszę wykonać jeden lub dwa sprinty i niestety często kończy się to stratą a czasami i utratą bramki. Wracając do ciągu na bramkę, to owszem jest, ale z wykończeniem bywa już różnie.
Druga sprawa to Twoja nieustępliwość. Zdarza się, że powoduje ona małe konflikty z zawodnikami drużyny przeciwnej. Nawet ostatnio coś wyjaśniałeś sobie z Darkiem Piotrowiczem z Lema Logistic. Podpiszesz się pod stwierdzeniem, że czasami nie potrafisz zapanować nad emocjami? Czy może Ty to robisz trochę celowo, żeby wybić rywala z uderzenia?
– Trafiłeś w sedno. Czasami zapominam, że to tylko zabawa. Załącza się tryb „wybić piłkę za wszelką cenę”, ale potem szybko włączam myślenie i tak jak było w tym przypadku – podaję rękę przeciwnikowi (potwierdzamy, tak było!) Musimy pamiętać, aby szanować siebie i grać fair play. Zdrowie jest najważniejsze. A czy robię to celowo? Każdy grając w piłkę (tym bardziej na pozycji obrońcy) wie, że czasem trzeba wykonać kilka fauli „taktycznych”, aby wybić rywala z rytmu.
Coś w tym jest 😉 Ok, było już o drużynie, którą wspominasz najlepiej. A liga? Do których rozgrywek wracasz myślami najczęściej?
– Jeżeli chodzi o ligę szóstek to Liga w Kobyłce na Wichrze i od razu przypomina mi się mecz w błocie z Orłami Klembów. To była młoda i bardzo zgrana drużyna, która zaczęła dominować na naszych boiskach a i okoliczności w jakich był rozgrywany mecz były niezapomniane. Jesień, deszcz, błoto w niektórych miejscach. Temperatura też nie była za wysoka, ale to nie miało znaczenia. Była walka, emocje i nie wiem nawet czy wtedy wygraliśmy ligę, ale to spotkanie na pewno. A po wygranej tak świętowaliśmy, że większość nie pamięta jak wróciła do domu (śmiech). Z kolei z lig ósemkowych to zdecydowanie najlepiej wspominam Futboligę.
A jak oceniasz Strefę 6? Co lubisz w tych rozgrywkach najbardziej, czego nie lubisz i na co kładłbyś nacisk, gdybyś sam był organizatorem takich rozgrywek?
– Strefę 6 oceniam na 6+. Pełen profesjonalizm i wszystko czego potrzebuje zawodnik grający amatorsko. Strona, statystyki, świetne zdjęcia, relacje live z komentarzem oraz podział na dwie ligi. Nie zmieniłbym nic i nie wiem czy sam bym to lepiej zrobił. Mogę tylko życzyć, aby nie zabrakło Wam zapału do pracy, bo robicie świetną robotę.
A masz czasami tak, że już Ci się nie chce przyjeżdżać na rozgrywki? Albo że żona suszy Ci głowę, że znowu wybywasz z domu, zamiast siedzieć z rodziną? 😊
– Nigdy tak nie mam. Nawet jeżeli jestem po nieprzespanej nocy w pracy i tak naprawdę powinienem trochę odpocząć, to idę na mecz. A jeżeli chodzi o żonę, to temat na oddzielny wywiad (śmiech).
Ostatnie pytanie – czy z racji swojej piłkarskiej długowieczności wyobrażasz sobie moment, w którym w jednym meczu grasz wspólnie ze swoim synem? 😊
– Oczywiście, myślałem o tym. Ale na razie syn ma inne zainteresowania w których go wspieram. Ważne, aby robił to co lubi i rozwijał swoje pasje.
Tak jest! Piotrek, dzięki za wywiad i życzymy Ci, żebyś jeszcze długo mógł nas raczyć tymi słynnymi rajdami przez całe boisko 🙂 Do zobaczenia na zielonej!