Wywiad z Mateuszem Wojdą


Mimo, że grał już w kilku drużynach, to każdej był pewnym punktem. To nie jest przypadek, że zespoły w których występował, zwykle traciły najmniej goli w lidze. I chociaż teraz nie jest tak kolorowo, bo jego Drink Team okupuje dolne rejony tabeli 2.ligi, to on akurat wciąż gra na równym, dobrym poziomie. Bohaterem naszej dzisiejszej rozmowy był dwukrotny triumfator naszych zmagań – MATEUSZ WOJDA!

Mateusz Wojda jeszcze w barwach HandyMan Elewacje.

Mateusz, domyślam się, że ten sezon nie tak miał wyglądać. 4 mecze, 0 punktów. Pewnie zdawaliście sobie sprawę, że to wszystko nie od razu będzie wyglądało perfekcyjnie, ale chyba nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak ciężko.

– Nie tak miał wyglądać ten sezon. Wiadomo, mamy dużo nowych ludzi i ten sezon miał nas trochę zgrać, ale nikt nie przypuszczał, że nasz dorobek punktowy do tego momentu będzie wyglądał tak słabo.

Zastanawia nas, jak w ogóle dobieraliście skład na tę edycję. Na mecze przyjeżdża Was dużo, ale widać że brakuje chemii na boisku. Jest grupa młodszych zawodników, jest grupa starszych i na pewno nie jest łatwo to pogodzić. Gdybyś miał budować zespół jeszcze raz, działałbyś podobnie?

– Szukaliśmy nowych twarzy, żeby coś zmienić po poprzednim sezonie. Ale wiadomo – dużo ludzi, gdzie znakomita większość to nowi gracze, to zawsze wiąże się z ryzykiem, że będzie brakowało zgrania i to akurat widać. Gdybym miał zbudować skład jeszcze raz, to na pewno coś bym zmienił, natomiast kierowałbym się tymi samymi kryteriami co wcześniej. Nowe osoby zawsze wniosą coś świeżego, ale w tym wszystkim potrzeba też trochę zawodników z doświadczeniem.

Ty w naszej lidze nie jesteś raczej przyzwyczajony do gry o tak niskie miejsca. Ma to dla Ciebie jakieś znaczenie? Odczuwasz mniejszą motywację niż zwykle czy do każdego spotkania podchodzisz tak samo?

– Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Nie ma dla mnie to większego znaczenia, do każdego meczu podchodzę na 100%. Wiadomo, że to również kwestia dnia i dyspozycji (śmiech).

Nie wiem czy to przypadek, ale w Pucharze Ligi zagraliście wyłącznie doświadczonymi zawodnikami. No właśnie – to była świadoma decyzja? Bo trzeba powiedzieć, że ta gra wyglądała lepiej niż w lidze.

– Turniej to dość specyficzne zawody, nawet teoretycznie słabsze drużyny mogą wygrać mecz. Wystarczy jeden głupi błąd, jedno złe ustawienie na boisku, tracisz bramkę i przegrywasz, dlatego skład na turniej i decyzja, że zagramy tylko i wyłącznie doświadczonymi zawodnikami, była zaplanowana. I trzeba przyznać, że od razu wyglądało to lepiej.

To kolejny sezon, w którym nie występujesz już w jednej ekipie z bratem. Myślisz, że ten rozbrat potrwa jeszcze trochę, czy są jakieś plany, żebyście znowu tworzyli coś wspólnie? Zwłaszcza, że to właśnie pod wspólnym szyldem szło Wam w Strefie 6 najlepiej.

– Razem zdobyliśmy dwa mistrzostwa, więc jest co wspominać. Każdy chciał spróbować czegoś nowego a czy zagramy wspólnie, to zobaczymy. Czas pokaże.

W rozgrywkach rozegrałeś 42 mecze na 43 możliwe. Zapytam wpierw o ten jeden, na który nie dojechałeś – nic nie dało się zrobić? 🙂 I czy jest tak, że niedzielę planujesz sobie właśnie pod rozgrywki?

– Ten jeden mecz akurat na upartego można było rozegrać, ale miałem akurat wtedy imprezę rodzinną. Nie planuję niedziel pod rozgrywki, na szczęście tak mi się układa, że mogę być na każdym meczu, ale czy w przyszłości to się nie zmieni? Nie wiem (śmiech).

W drużynie grasz razem z Kamilem „Jaszynem” Portachą, z którym też na co dzień pracujesz. Widzicie się sześć dni w tygodniu – jak Wy ze sobą wytrzymujecie? 😀

– Jakoś dajemy radę (śmiech). Jak się z kimś przebywa tyle czasu, to już wiesz na co kogo stać (śmiech).

A trochę zmieniając temat – kogo uważasz za niego najlepszego zawodnika naszych zmagań? I chętnie widziałbyś go w koszulce Drink Teamu?

– W lidze jest dość dużo ciekawych zawodników, ale ja osobiście uważam, że Łukasz Flak to prawdziwy top. Potrafi dużo wnieść do przodu, jak i równocześnie dużo w defensywie. Idealny na środek boiska. Na pewno by nam się przydał.

A komu by się nie przydał 🙂 A jak to wygląda u Ciebie pod względem doświadczenia z dużego boiska? Grałeś kiedyś po 11-stu?

– Nie grałem na dużym boisku, chociaż chętnie bym spróbował, ale nie zajmuje to mojej głowy,

Na koniec tradycyjnie pytanie o ligę. Jak oceniasz organizację w 6-stopniowej skali? Co Ci się tutaj podoba najbardziej, a co wymaga największej poprawy?

– 5,5. Swego czasu grałem w Lidze Bobra, więc co do organizacji mam porównanie (Strafa 6 na +). Zawsze coś by się znalazło do poprawy, ale to jakieś drobne szczegóły. Fajnie by było, gdyby sezon trwał wiosna – jesień (mecz + rewanż), wtedy każdy by miał okazję sprawdzić, czy dany przeciwnik faktycznie jest lepszy, czy np w pierwszym meczu to był jedynie przypadek lub wypadek przy pracy. A co mi się podoba najbardziej? Zdecydowanie to, że tutaj każdy zawodnik z osobna i każda jedna drużyna jest w pewien sposób doceniana, niezależnie od wyników.

Fajnie, że to dostrzegasz 🙂 Mateusz dzięki za wywiad i oby Twoja liczba meczów nieodpuszczonych rosła w jak najszybszym tempie.

Dodaj komentarz

Musisz być zalogowany żeby dodać komentarz.