Pierwszy remis w sezonie! Beer Team nie powalczy o tytuł.


Wczoraj cztery najlepsze drużyny tej edycji spotkały się w bezpośrednich meczach. A ich wyniki przesądziły o tym, że złoto nie pojedzie na pewno do Radzymina. No chyba że przejazdem 😉

Z dwóch najważniejszych spotkań, jakie zostały rozegrane w niedzielę, pierwszy odbył się z samego rana. I tak jak się spodziewaliśmy, starcie AbyDoPrzodu z Magnattem było dobrym widowiskiem, które prawdziwych rumieńców nabrało w drugiej połowie. W pierwszej ekipa Kamila Melchera dwa razy znalazła sposób na Norberta Kucharczyka. A że drugi gol był jednocześnie tym do szatni, to Magnattowi nie dawaliśmy większych szans na wyjście z opresji. Tymczasem zespół z Wołomina w pięć minut drugiej części spotkania stworzył sobie więcej okazji niż przez cały okres który miał miejsce wcześniej, a ponieważ dwie z nich wykorzystał, to zrobiło się 2:2! To z kolei wprowadziło nerwowość w poczynania AbyDoPrzodu a na plac gry od razu musiał wrócić Rafał Radomski. On też był autorem gola na 3:2, jednak to co najciekawsze miało dopiero nadejść. W 49 minucie sędzia dyktuje rzut karny dla Magnatta, a Marcin Błędowski wygrywa wojnę nerwów z Michałem Wytrykusem i jest 3:3. Rozjuszeni faworyci starają się skonstruować jeszcze jedną dobrą akcję, wierząc że jej skuteczne wykończenie, pozwoli im na zwycięstwo. I gdy w 50 minucie Wiktor Gajewski znajduje szczelinę między bramkarzem rywali a słupkiem, sprawa wygląda na przesądzoną. Ale Magnatt nie rezygnuje. I już w kolejnej akcji, Sebastian Turowski świetnie dobija z bliska centrostrzał Mariusza Rutkowskiego i mecz kończy się remisem (ostatnie fragmenty spotkania do zobaczenia na video poniżej). I co ciekawe – dziś już wiemy, że dla losów jednego i drugiego zespołu nie miał on większego znaczenia. Bo gdyby AbyDoPrzodu przegrało, to i tak losy tytułu wciąż trzymałoby w garści. Z kolei Magnatt zbliżył się po prostu na punkt do trzeciego Beer Teamu, jednak szansa na brąz wciąż jest jedynie iluzoryczna. Dlatego chłopakom może jedynie pozostać satysfakcja, że kto wie, czy nie urwali punktów przyszłemu mistrzowi rozgrywek.

Gdy jedni walczą o medale, pozostali rywalizują o jak najwyższe miejsce w tabeli. Zawsze to po latach przyjemniej zerknąć w historię swojego zespołu i zobaczyć nazwę swojej ekipy np. na piątym miejscu, a nie na szóstym czy siódmym. Taką też motywację musieli przyjąć zawodnicy Studio Car i Jogi Bonito. Jedni wiedzieli że mogą pokonać drugich i odwrotnie. Kto ostatecznie okazał się lepszy? Start był wymarzony dla Jogi – dwie akcje, dwie bramki, w miarę bezpieczne prowadzenie, ale okazało się, że to miłe złego początki. Studio Car szybko odżywa a zawodnikiem nie do powstrzymania dla defensorów Bonito okazuje się Rafał Kudrzycki. To on daje sygnał do ataku, gdy w przeciągu zaledwie 120 sekund doprowadza do remisu. A tuż przed przerwą na 3:2 dla ekipy w zielonych koszulkach wynik zmienia Adrian Wojda i teraz to Joga jest na musiku. I podobnie jak pierwszą odsłonę, tak i drugą rozpoczyna z impetem – na listę strzelców wpisuje się Mateusz Muszyński. Ale wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że ta bramka na bardzo długi czas okaże się jedyną dla zespołu Bartka Brejnaka. Im dłużej mecz trwał, tym coraz lepiej wyglądali rywale, a nie do powstrzymania był Rafał Kudrzycki, dokładając do swojej kolekcji kolejne skalpy. W 46 minucie ten zawodnik zdobył swoją piątą bramkę w spotkaniu, a rezultat brzmiał wtedy 8:3. Prowadzącym nic już nie mogło się stać, zwłaszcza, że przegrywający mieli już spuszczone głowy. Tym samym dla Jogi nie ma już chyba ratunku i trzeba się pogodzić z przedostatnim miejscem w tabeli. Wygrani przedłużyli za to serię zwycięstw do trzech i są tylko o mały krok od górnej połowy ligowej hierarchii. Kto by to przewidział, po pierwszych pięciu kolejkach?

Łatwe do przewidzenia było z kolei to, że zmagania na ostatnim miejscu skończy The Naturat. Ale łudziliśmy się, że Szymon Baranowski i spółka przynajmniej ten jeden punkt na swoje konto dopiszą, a jeśli kiedyś miało się to stać, no to właśnie z Bad Boysami. Źli Chłopcy to tak naprawdę bardzo sympatyczni zawodnicy, zawsze grający fair-play i wydawało nam się, że tutaj do tego stopnia nie będą chcieli swoim przeciwnikom wyrządzić krzywdy, że ostatecznie z nimi przegrają. No ale musimy im zwrócić honor – aż tak altruistyczni nie są 😉 Wraz z powrotem do gry familii Woźniak ich siła rażenia zwiększyła się parokrotnie, co zespół The Naturatu odczuł na własnej skórze. Tak naprawdę, to tutaj od samego początku nie pachniało niespodzianką, bo gracze z Ostrówka mieli wszystko pod kontrolą. Na momencik wymsknęła im się ona w okolicach 40 minuty, gdy ze stanu 5:1 zrobiło się 5:3, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Można więc napisać, że w wykonaniu przegranych był to klasyczny mecz, gdzie stać ich było tylko na zrywy, a na dłuższe fragmenty dobrej gry musimy jeszcze trochę poczekać. No ale ten zespół dał chociażby przykład Lemie Logistic, jak należy się zachowywać, mimo serii niepowodzeń. Nawiązujemy oczywiście do walkowera, jaki oddała ekipa z Radzymina przeciwko HandyMan. Jedyne co w tej historii dobre, że mogliśmy w miarę wcześnie poinformować zawodników Hendymenów, by odpuścili sobie przyjazd do Woli Rasztowskiej. Na razie wyniku tego meczu nie zapisywaliśmy, bo ze strony żółto-czarnych jest wola rozegrania go kiedy indziej. Jeśli to się uda, znajdzie się dogodny termin a drużyna Lemy będzie chciała opłacić karę 100 zł (zawartą w regulaminie, niemal w całości przeznaczoną dla sędziego, który musiałby przyjechać tylko na jeden mecz), to możliwe, że tutaj dojdzie do spotkania tych ekip. Gdyby tak się jednak nie stało, to Logistycznym grozi porażka 0:3 i odjęcie punktu karnego. Szkoda.

Po tej łyżce dziegciu, czas na trochę miodu. Bo naprawdę niezwykle szybko minął nam czas podczas oglądania hitu ósmej kolejki między Copą a Beer Teamem. Ci drudzy wiedzieli, że nic innego niż zwycięstwo ich tutaj nie interesuje i mieli pełne prawo myśleć, że tak to się właśnie skończy. Skoro rozbili AbyDoPrzodu, to bez względu na to kto pojawiłby się w niedzielę po drugiej stronie barykady, byliby zdecydowanym faworytem. Co więc poszło nie tak? Nie będzie przekłamaniem stwierdzenie, że zespół Łukasza Kowalskiego swoją szansę zmarnował tylko i wyłącznie na własną prośbę. Podliczając bowiem sytuacje stuprocentowe, to gracze z Radzymina mieli ich więcej, tyle że zamiast do bramki, przez długi czas lubowali się w strzałach w słupki. Z kolei Copa gdy już wyszła z atakiem, była w swoich poczynaniach bardzo konkretna i w ten sposób wyszła na prowadzenie w 11 minucie. Ale – teoretycznie – nie miała prawa go utrzymać, bo w 25 minucie sędzia podyktował rzut karny za faul Michała Łapińskiego. Kapitan Beer Teamu stanął przed wyborną okazją, by doprowadzić do remisu, ale Darek Waś potwierdził, że bramkarskiej intuicji mu nie brakuje (sami zobaczcie na video). Druga połowa rozpoczęła się z kolei od trafienia na 2:0 Sebastiana Sasina, co pozwoliło Copie jeszcze bardziej wycofać się na własną połowę i oczekiwać na kontry. Tych za wiele jednak nie było, bo Beer Team początkowo starał się dość pieczołowicie ustawiać atak pozycyjny i dopiero później, w wyniku frustracji i pośpiechu doprowadzał do sytuacji, gdzie mecz mógł zostać zamknięty na dobre. Najgorsze było jednak to, że przełamanie nie następowało. Dopiero w 47 minucie Damian Nowaczuk znalazł sposób na Darka Wasia i nadzieje w ekipie z Radzymina odżyły. Za chwilę Łukasz Kowalski mógł się zrehabilitować za pudło z pierwszej połowy, ale mając przed sobą tylko golkipera Copy, ponownie musiał uznać wyższość Darka Wasia. To była interwencja na wagę trzech punktów, a ekipę Beer Teamu dobił jeszcze w ostatniej akcji Sebastian Sasin. Przegrani byli totalnie pocieszeni po ostatnim gwizdku, a przypominali też sędziemu o niepodyktowanych – ich zdaniem – niesłusznie rzutach karnych, ale winowajców takiego stanu rzeczy muszą poszukać w swoim gronie. Zresztą – nie należałoby też sprowadzać utraty szans na tytuł wyłącznie do tego spotkaniu, bo zarówno ono, jak i to poprzednie z AbyDoPrzodu pokazało, że chłopaki mają potencjał na duże rzeczy. Sprawa została zaprzepaszczona wcześniej. Na placu boju zostały więc już tylko dwa zespoły, dwie najrówniej grające ekipy przez cały sezon. I można śmiało stwierdzić, że bez względu na to która to z nich okaże się lepsza, już dziś można stwierdzić, że przypadku nie będzie w tym żadnego.

A jutro – jak co wtorek – zapraszamy na dwa ciekawe wywiady! Sprawdzimy co słychać w obozach The Naturatu i Joga Bonito. A jeszcze dziś zerknijcie do raportów meczowych i dajcie znać, czy nie ma tam żadnych błędów.

Dodaj komentarz

Musisz być zalogowany żeby dodać komentarz.