Iniemamocnych w Pucharze na AutoSzyby!


To było ich trzecie zwycięstwo na cztery możliwe próby! Niedługo będziemy chyba musieli zmienić nazwę tych rozgrywek, na Puchar AutoSzyb!

Zanim opowiemy Wam o tym, co działo się wczoraj, zaczniemy od ogólnego podsumowania. Cieszymy się, że jednorazowe przejście z boiska w Woli Rasztowskiej na Orlik w Ostrówku było bezbolesne – tzn, że obeszło się bez sytuacji, w której jakaś ekipa nie dojechała lub spóźniła się, bo pomyliła miejscówki. Druga sprawa mniej przyjemna – piętnujemy zachowanie drużyny Magnatt, która nie przystąpiła do rywalizacji. Przedstawicieli tej ekipy było tylko czterech i tej czwórce można jedynie współczuć, że reszta kolegów ich wystawiła. Z zaistniałych okoliczności na pewno nie były również szczęśliwe ekipy, które miały grać z Magnattem, a zamiast tego dostały o jedno spotkanie mniej. My również gdybyśmy wiedzieli, że tak to zostanie rozegrane, to spokojnie zorganizowalibyśmy drużynę, która chętnie by pograła. Słabo. Na szczęście z przykrych incydentów to tyle, wszystkie pozostałe ekipy dojechały i mamy nadzieję, że dobrze się bawiły. Teraz czas na konkrety.

GRUPA A

W najwcześniejszej grupie chyba wszyscy przewidywali taki oto scenariusz – AutoSzyby wychodzą z pierwszego miejsca, a o drugie będą walczyli Bad Boys oraz Al-Maj Car Marki. I tak dokładnie było – ekipa Kamila Wiśniewskiego tylko w pierwszym spotkaniu miała drobne problemy, pozostałe wygrała dość gładko i błyskawicznie zameldowała się w kolejnej fazie. Za jej plecami finiszowali ostatecznie Źli Chłopcy, a wszystko rozstrzygnęło się już drugim meczu tej grupy, gdy miejscowi pokonali Al-Maj Car 1:0. Odnieśliśmy wrażenie, że Bad Boys lepiej przygotowali się do tego meczu, natomiast markowianie na boisko weszli z marszu i ten falstart drogo ich kosztował. Ostatnie miejsce przypadło w udziale FC Radzymin, ale daleko jesteśmy, by tutaj znęcać się nad obozem Roberta Kawałowskiego. Można powiedzieć, że ten zespół zrobił co mógł jak na skład jakim przyjechał, bo brakowało tu wielu ważnych graczy i to musiało się odbić na jakości w grze.

GRUPA B

W kolejnej stawce rozegraliśmy niestety tylko trzy mecze. Magnatt nie dojechał, co spowodowało, że Black Dragons, Wola Rasztowska i AC Emilianów (zastąpili OknoTech Radzymin) dosłownie w 40 minut rozstrzygnęły między sobą kwestię awansu. Chociaż tak naprawdę stało się to jeszcze szybciej, bo Czarne Smoki zaczęły zmagania od porażki z ekipą z Emilianowa, potem nie sprostali też Woli i stało się jasne, że to oni będą jedynym pechowcem w tej grupie. Nie było to jednak wielkie zaskoczenie, bo Black Dragons po prostu Puchar Ligi nie leży. W meczu o pierwsze miejsce Emilianów okazał się minimalnie lepszy od Woli, ale temu zespołowi bardzo zależało, żeby swoje starcie ćwierćfinałowe zacząć jak najpóźniej, dlatego po rozmowach z przeciwnikami udało się ustalić, że to Wola zajmie w fazie pucharowej miejsce „B1”, a AC Emilianów „B2”.

GRUPA C

A zdecydowanie najlepszą grupą, była ta trzecia w kolejności. Aż szkoda, że tutaj ktoś musiał odpaść, bo w naszej ocenie, gdyby te ekipy które finalnie zajęły miejsce 3-4 znalazły się w innych grupach, to śmiało mogłyby powalczyć o coś więcej. Faworytem był oczywiście PrefBud, któremu jednak nikt nie chciał oddać niczego za darmo. Aktualni mistrzowie rozgrywek musieli się sporo namęczyć, by skończyć na pierwszej lokacie, ale nic dziwnego, bo podobny apetyt miała broniąca trofeum Szewnica. Losy tej ekipy mocno się jednak skomplikowały właśnie po porażce z PrefBudem. Okazało się bowiem, że jeśli Drink Team pokonałby w ostatnim meczu Retro różnicą większą niż dwa gole, to on kosztem ekipy Marcina Białka zameldowałby się w TOP 8. A ponieważ już po kilku minutach prowadził 2:0, to wydawało się, że tak właśnie się stanie. Drinkersi mieli w tym spotkaniu wiele wybornych okazji, by wygrać wyżej, zmarnowali dwie sytuacje sam na sam, a to wszystko na oczach Szewnicy, która w pewnym momencie chyba już zwątpiła, że znajdzie się dla niej miejsce w kolejnej fazie. Tak naprawdę, to tutaj o wszystkim zaważyła fatalna skuteczność Drink Teamu. Po meczu okazało się, że zespołowi Mateusza Wojdy wydawało się, że 2:0 im wystarcza, jakkolwiek to było bez znaczenia, bo mając tyle okazji, spokojnie powinni to starcie wygrać różnicą przynajmniej 3-4 goli. Skończyło się na dwóch, a to oznaczało dla nich koniec zmagań. Dalej „poszła” Szewnica.

Gdyby Piotrek Tenderenda (w środku) wykorzystał okazję z końcówki meczu z Retro, Drink Team grałby dalej.

GRUPA D

Dwie najwyżej rozstawione drużyny nie zawiodły także w ostatniej grupie. Wiedzieliśmy, że jeśli Al-Mar i Show Team przyjadą w dobrych składach, to nie powinny mieć kłopotów, by rezerwować sobie czas na kolejną fazę. Co prawda Al-Mar musiał sobie radzić bez kilku ważnych graczy, to jednak kadra którą zmontował Marcin Rychta i tak była bardzo solidna. Podobnie w Show Teamie, który szedł jak burza od meczu do meczu i to on z kompletem punktów wygrał tę stawkę. Al-Mar był drugi, a walkę o trzecie miejsce stoczyły między sobą Kustosze i Old Stars. I to wcale nie było spotkanie o pietruszkę, zwłaszcza dla Kustoszy, którzy chociaż w Pucharze chcieli zasmakować swojej pierwszej wygranej w naszej lidze. I to im się udało – wynik 2:1 sprawił, że w poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku mogli rozjechać się do domów. Old Starsi humory mieli słabsze, jednak oni te rozgrywki potraktowali wybitnie ulgowo, na żaden sukces się nie nastawiali, więc o jakimkolwiek rozczarowaniu mowy być nie może.

ĆWIERĆFINAŁY

Fazę pucharową rozpoczęliśmy od bardzo mocnego akcentu – Szewnica kontra AutoSzyby. Ci pierwsi jedną nogą byli już poza turniejem, ale chcieli wykorzystać szansę daną im od Drink Teamu i powalczyć o wygraną. Obydwie bramki jakie zobaczyliśmy w regulaminowym czasie gry padły po rzutach wolnych. Najpierw fenomenalne trafienie zaliczył Adam Michalik, ale odpowiedział na nie Oskar Bajkowski. Więcej bramek nie uświadczyliśmy, a więc doszło do rzutów karnych. Pamiętając, że Adam Sabala bronił mnóstwo „jedenastek” w porzedniej edycji Pucharu, wydawało się, że być może i teraz to on wprowadzi RDK do półfinału. Ale nic z tego – Adamowi nie udało się odczytać intencji strzelców, z kolei Bartek Muszyński znalazł sposób na Pawła Michalika i już wtedy wiedzieliśmy, że Szewnica nie wygra Pucharu Ligi po raz drugi z rzędu. Również rzut karne musiały zdecydować o tym, kto będzie kolejnym przeciwnikiem AutoSzyb. Wola Rasztowska i Al-Mar nie grzeszyły skutecznością na przestrzeni 13 minut gry, chociaż zwłaszcza ci drudzy kilka okazji mieli. Rzuty karne też nie zaczęły się najlepiej dla ekipy z Wołomina, bo Kuba Więch kapitalnie przeczytał Adama Barana. Ale jeszcze lepiej bronił… Mateusz Muszyński. Tak, tak – ten zawodnik zamienił się miejscami z Maćkiem Sobotą właśnie na rzuty karne i bronił wszystko, w dodatku jednego karnego sam zamienił na gola i Al-Mar zameldował się w najlepszej czwórce turnieju. Ta sztuka nie powiodła się za to gospodarzom, a więc Bad Boys Ostrówek. Mimo dzielnej postawy chłopaki minimalnie przegrali z PrefBudem, a o wszystkim zadecydował gol zdobyty przez Sebastiana Sasina. Z kolei w ostatnim ćwierćfinale z demonami wreszcie wygrał Show Team. Przemek Matusiak i spółka w zmaganiach pucharowych zwykle odpadali w ¼ finału, ale teraz bardzo szybko wyjaśnili temat i już po kilku minutach prowadzili 3:0 z AC Emilianów. Ten rezultat utrzymał się do końca spotkania, chociaż warto nadmienić, że przegrani to była zupełnie inna ekipa niż ta w grupie. Wówczas grał z nim Konrad Kupiec, Adam Anaszewski czy Karol Malinowski, ale ze względu na spotkania w innych ligach, nie mogli dojechać na ćwierćfinał. Być może z nimi wyglądałoby to inaczej, chociaż nie zamierzamy niczego umniejszać Show Teamowi.

PÓŁFINAŁY

W ½ finału mieliśmy więc trzy najlepsze zespoły w 1.lidze + Show Team. Drabinka tak się ułożyła, że teoretycznie najłatwiej trafił PrefBud, który starł się właśnie z beniaminkiem najwyższej klasy rozgrywkowej w Strefie 6. I był to mecz bez większej historii – Patryk Czajka i Konrad Kanon łatwo rozbijali defensywę Show Teamu a wynik 4:0 mówi tutaj wszystko. Znacznie bardziej zacięty był mecz między Al-Marem a AutoSzybami. Ci pierwsi mieli większe posiadanie piłki i ogólnie to był jeden z lepszych meczów, jakie zagrali tego dnia. No ale znów był problem z egzekucją. Szyby atakowały natomiast dużo rzadziej, natomiast jak już wyklarowały sobie dogodną okazję, to od razu zamieniły ją na bramkę – strzelcem złotego gola okazał się Mateusz Hopcia. Stało się zatem jasne, że w wielkim finale dojdzie do powtórki meczu ligowego z 4.kolejki. Ale zanim on nastąpił, należało rozstrzygnąć komu przypadnie brąz.

MECZ O 3 MIEJSCE

Gdy już na początku batalii o 3 miejsce gola dla Show Teamu zdobył Radek Wiśniewski, pomyśleliśmy, że ten zespół jest blisko, by wyciągnąć absolutnego maxa ze swojego udziału w Pucharze. To trafienie to były jednak miłe złego początki, bo im dłużej spotkanie trwało, tym Al-Mar grał lepiej. Fajnie prezentował się Kamil Śliwowski, który dobrze dogadywał się z Adamem Baranem i Mateuszem Muszyńskim. To trio miało udział praktycznie przy wszystkich golach w tym spotkaniu i to w głównej mierze dzięki nim Al-Mar szybko odrobił straty a potem odjechał rywalom z wynikiem. Show Teamowi chyba już zabrakło wiary, że tutaj uda się coś zmienić i te dwa ostatnie mecze w jego wykonaniu, gdzie przegrał 0:4 i 1:4 na pewno nie wyglądają na papierze najlepiej. Natomiast prawda jest taka, że chociaż do tych najlepszych ekip chłopakom jeszcze brakuje, to był to i tak bardzo dobry występ w ich wykonaniu a miejsce tuż za podium nie powinno stanowić dla nich powodu do rozczarowania. Wręcz przeciwnie. Al-Mar do swojej bogatej kolekcji trofeum dorzuca z kolei brąz Pucharu Ligi i kto wie, czy nie towarzyszył temu mały niedosyt. Ale jak na dość okrojoną kadrę, to ten końcowy rezultat też trzeba uszanować i traktować jako nagrodę, za naprawdę solidną postawę.

WIELKI FINAŁ

A jak wyglądał ostatni mecz turnieju? Otóż tak jak można się było tego spodziewać. Wiedzieliśmy, że po całodniowej batalii, dużym zmęczeniu oraz zważywszy na fakt, że obie ekipy czuły do siebie respekt, nikt nie będzie się tutaj chciał otworzyć. To z kolei zamykało drogę do tego, w czym jedni i drudzy czują się najlepiej – czyli kontrataków. Pierwszy gol padł w 4 minucie – Bartek Muszyński zagrał do Oskara Bajkowskiego, ten znalazł sposób na uwolnienie się od Przemka Lewandowskiego, a strzał był formalnością – 1:0! Do wyrównania doszło w 8 minucie – wspomniany przed chwilą Oskar Bajkowski sfaulował Patryka Czajkę, a ponieważ rzecz działa się w polu karnym, to sędzia nie miał wyjścia. Strzał z wapna wykorzystał sam poszkodowany i mieliśmy remis. Kolejne fragmenty były już trochę wyczekiwaniem na to, co było chyba nieuniknione. Sędzia zarządził serię rzutów karnych. W pierwszej serii nikt się nie pomylił, ale w drugiej obok słupka strzelił Konrad Kanon, a w kolejnej Michał Łapiński posłał futbolówkę nad poprzeczkę. Rywale mieli za to 100% skuteczność i tym samym AUTOSZYBY PO RAZ TRZECI ZOSTAŁY TRIUMFATORAMI PUCHARU LIGI! I jest to sukces tym cenniejszy, że odniesiony bez Bartka Bajkowskiego, Łukasza Flaka czy Tomka Mikuska. Oczywiście ten zespół był w gronie faworytów do końcowego triumfu, natomiast tak jak zawsze wygrywał turnieje swoją ofensywą, tak tutaj trzeba pochwalić linię obrony. Było to o tyle prostsze, że z przodu świetnie grał Oskar Bajkowski, któremu wystarczyło rzucić piłkę, a on już wiedział co z nią zrobić. Brawo! PrefBud był oczywiście niepocieszony, bo ten zespół zawsze celuje w pierwsze miejsce, lecz tym razem szczęście było przy przeciwnikach. Ale jeśli uda się powetować sobie to drobne niepowodzenie mistrzostwem 1.ligi, to Rafał Kowalczyk i spółka narzekać na pewno nie będą.

Michał Łapiński coś nie ma szczęścia do rzutów karnych.

PrefBud nie wygrał może zmagań drużynowych, ale indywidualnie już zgarnął dwie nagrody. Króla strzelców (po raz drugi z rzędu) wystrzelał Patryk Czajka, z kolei najlepszym asystentem został Konrad Kanon! Serdeczne gratulacje. Co do najlepszego bramkarza i zawodnika, to tutaj zagadka zostanie rozwiązana na uroczystym zakończeniu zmagań.

I jeśli chodzi o Puchar Ligi – to już niemal wszystko! Niemal, bo na dniach wrzucimy jeszcze film z meczu finałowego oraz wywiad jaki przeprowadziliśmy z Mateuszem Hopcią. Teraz powoli nastawiamy nasze myślenie na rozgrywki ligowe. Terminarz na piątą kolejkę pojawi się we wtorek po południu, a do południa kapitanowie mają czas, by wypisać nam swoje preferencje godzinowe.

PS: lubisz nasze relacje? Polub je na Facebooku TUTAJ.

Dodaj komentarz

Musisz być zalogowany żeby dodać komentarz.