RDK Szewnica sensacyjnym triumfatorem Pucharu Ligi!


Byłoby przekłamaniem stwierdzenie, że byli jednym z faworytów do końcowego zwycięstwa. Ale być może właśnie fakt, iż grali bez większej presji spowodował, że to oni cieszyli się z historycznego sukcesu!

Zanim jednak opowiemy o drodze, jaką przeszli późniejsi triumfatorzy naszych zmagań, wpierw kilka wrażeń ogólnych. Przede wszystkim bardzo się cieszymy, że dopisała pogoda. Że mimo drobnych opadów, nie musieliście czekać na swoje spotkania w deszczu, co na pewno podniosło komfort z zabawy. Druga ważna sprawa, to frekwencja. Nikt nie nawalił, wszyscy przyjechali, dzięki czemu każdy mógł rozegrać przynajmniej trzy mecze w grupie. Warto też wspomnieć o atmosferze – żadnych złych emocji, kontrowersji jak na lekarstwo, bardzo dobre sędziowanie i ten czas spędzony na Orliku zleciał nam bardzo szybko. A że na końcu sypnęło tak dużą niespodzianką – to tylko na plus! No ale przejdźmy do szczegółów.

GRUPA A

Domyślamy się, że weryfikując wyniki na żywo w pierwszej grupie, zastanawialiście się czy aby na pewno wszystkie ekipy stawiły się na czas. Aż trzy z sześciu spotkań kończyły się wynikiem 3:0, co mogłoby sugerować walkowery. Ale nic z tych rzeczy. Uczestnicy stawili się w komplecie, a najlepsza okazała się Lambada. Tym zespołem załataliśmy dziurę po nieobecnej Lemie, a oni okazali się zdecydowanie najlepsi w grupie. Uściślijmy, że to była ekipa, gdzie część zawodników grała w naszej w lidze w drużynie o tej samej nazwie, a znakomita większość to przedstawiciele Ukrainy. Chłopaki pokonali nawet Al-Mar, a więc późniejszego finalistę. Problem polegał na tym, że Lambada odpuściła sobie przyjazd na fazę finałową, a to oznaczało, że Al-Mar zajął pierwsze miejsce w grupie, a mecz między Joga Bonito a Tygłysami miał rozstrzygnąć, kto uzyska promocję z drugiego miejsca. Tak naprawdę, to ranga tego meczu wyszła dopiero w trakcie samego spotkania i ostatecznie całą sytuację lepiej wykorzystała Joga i to ona mogła szukać wzmocnień na decydującą część rozgrywek.

GRUPA B

A czy można mówić o niespodziance w sytuacji, gdzie z kolejnej stawki odpadło dwóch pierwszoligowców, a miejsca 1-2 zajęły ekipy z 2.ligi? No chyba nie. Show Team i OknoTech to przecież przyszli uczestnicy najwyższej klasy rozgrywkowej w Strefie 6, więc te ekipy nie miały żadnych kompleksów w starciach z teoretycznie wyżej notowanymi przeciwnikami. No i tabela to udowodniła – Show Team okazał się bowiem zwycięzcą zmagań w grupie B, z kolei OknoTech finiszował tuż za jego plecami. Ale o ile Al-Maj Car swoich szans pozbył się już po dwóch pierwszych spotkaniach, tak Magnatt tego dnia prezentował się naprawdę nieźle. Przede wszystkim widać było, że chłopakom zależy, że nie przyjechali tutaj jedynie „odbębnić” tematu. Co więcej – w pierwszym meczu z OknoTech zasłużyli na trzy punkty, bo mieli wyborną okazję tuż przed końcem meczu, by wygrać 1:0, ale zamiast tego skończyło się na remisie. Gdyby tutaj były trzy punkty zamiast jednego, to stawką ostatniego spotkania z Al-Maj Car byłby awans. A tak był to jedynie mecz o trzecie miejsce, którą wygrał zresztą zespół z Marek. Marzenia o podbiciu Pucharu Ligi Magnatt musiał więc odłożyć na później.

GRUPA C

Wszystko zgodnie z planem poszło z kolei w następnej grupie. Tutaj wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na promocję PrefBudu oraz Black Dragons. No i faworyci nie zawiedli. Ci pierwsi grupę wygrali bez najmniejszych problemów – zanotowali trzy zwycięstwa z rzędu, nie stracili ani jednego gola a zdobyli łącznie aż dziesięć! Nawet Black Dragons nie mogli im podskoczyć i mimo, że Serek Modzelewski zebrał niezłą kapelę, to ta musiała uznać wyższość PrefBudu w stosunku 0:3. Ale Czarne Smoki zbytnio tej porażki nie przeżywały – wcześniejsze zwycięstwa nad Bad Boys i Old Stars wystarczyły, aby znaleźć się w czołowej ósemce. Paradoksalnie najciekawsza batalia odbyła się w kontekście walki o 3 miejsce w grupie! Old Starsom bardzo zależało, aby cos tutaj ugrać a okazja była niezła, bo Źli Chłopcy po kontuzji Jarka Przybysza musieli grać bez zmian. To spotkanie miało niespodziewane rozstrzygnięcie, bo o wszystkim przesądził gol bezpośrednio z rzutu rożnego! Jego autorem był Artur Guz, dzięki czemu ekipa z Kobyłki po raz pierwszy w Strefie 6 zaznała smaku zwycięstwa. I chociaż w ogólnym rozrachunku na niewiele on się zdało, to dla nich znaczyło naprawdę dużo – brawo!

Kryspin Kisiel był jednym z objawień Pucharu.

GRUPA D

A ostatnie grupy turniejowe to najczęściej klasyczne grupy śmierci. No i zważywszy na fakt, że obrońca tytułu czyli AutoSzyby nie dość, że nie zdobyły tutaj ani punktu ani nawet bramki, to zdaje się, iż ta teza po raz kolejny się obroniła. Niestety Szyby znów nie mogły skorzystać z wielu ważnych zawodników i już po pierwszej porażce, jakiej doznały z Wolą Rasztowską, czuliśmy pod skórą, że ten dzień może się dla nich skończyć wyjątkowo szybko. To się potwierdziło, bo w kolejnym spotkaniu drużyna Kamila Wiśniewskiego uległa także Retro i praktycznie mogła się pakować. W grze o dwa bilety do fazy play-off pozostały więc Retro, Wola Rasztowska i Szewnica. Po tym, jak ci ostatni również zapisali na swoje konto sukces nad AutoSzybami i zameldowali się na pierwszym miejscu, starcie między Retro a Wolą miało wyłonić ostatniego uczestnika fazy play-off. Ferajna Patryka Kukwy potrzebowała zwycięstwa, ale mimo że robiła co mogła, to rywale bardzo skutecznie się bronili i dowieźli szczęśliwy dla siebie remis 0:0 do ostatniego gwizdka. A to był z kolei sygnał, że powoli możemy zacierać ręce na decydującą część pucharowych potyczek!

ĆWIERĆFINAŁY

Pierwszym meczem 1/4 finału była rywalizacja Al-Maru i Black Dragons. Ale wielkiej historii ta potyczka nie miała. Al-Mar szybko zbudował sobie przewagę, praktycznie nie dopuszczał do zagrożenia we własnym polu karnym a posiłki jakie przyjechały do przeciwników w postaci Michała Góreckiego i Mikołaja Brzeskiego okazały się spóźnione. Końcowy wynik brzmiał 2:0. Dużo ciekawiej było w kolejnej parze. Show Team praktycznie przez całe spotkanie z Wolą Rasztowską prowadził 1:0 i wydawało się, że strefę medalową ma na wyciągnięcie ręki. Ale w ostatnich sekundach przypomniał o sobie Mateusz Kowalczyk, który świetnie zmienił tor lotu piłki po podaniu od własnego bramkarza i doprowadził do remisu i pierwszych tego dnia rzutów karnych! Tutaj więcej zimnej krwi zachowali gracze Woli i to oni zameldowali się w półfinale! O podobnym wyczynie szybko musiała zapomnieć Joga Bonito. PrefBud przejechał się po drugoligowcu podobnie jak po wszystkich poprzednich konkurentach i wygrał aż 4:0. Joga nie miała tutaj szans, ale w wielu fragmentach spotkaniach grała po prostu nieodpowiedzialnie, wdając się w kiwki w niebezpiecznych strefach, a do tego strzeliła też dwa samobóje. O cudzie nie mogło być mowy. Zupełnie inny przebieg miał mecz OknoTech vs RDK Szewnica. Ci pierwsi nie mieli niestety tak dobrego składu jak z rana i wszystko wskazywało na to, że będą musieli ustąpić pola zespołowi Marcina Białka. Te myśli spotęgowały się, gdy RDK wyszła na prowadzenie za sprawą Kacpra Mroza, ale dzięki ogromnej determinacji OknoTech w ostatniej akcji meczu wyrównał! W głowach zawodników Szewnicy być może były czarne myśli, że na własne życzenie odpadną z gry, ale w rzutach karnych to oni byli lepsi. Adam Sabala zaczarował swoją bramkę, koledzy z pola zrobili natomiast swoje i pierwszoligowcy już wiedzieli, że wreszcie przełamali barierę ćwierćfinałów. A skoro tak, to może warto powalczyć o coś więcej?

PÓŁFINAŁY

Przeszliśmy do półfinałów. Tutaj zaczęło się łatwo, szybko i przyjemnie dla Al-Maru, który bez żadnego stresu wypunktował Wolę. Ten mecz prawdopodobnie wyglądałby zupełnie inaczej, ale Wola miała problem, bo po ćwierćfinałach jej szeregi opuścił bramkarz Andrzej Grudziński i dobrze grający Przemek Gronek. To spowodowało, że miejscowi po prostu przestali być konkurencyjni i nie przypominali siebie z poprzednich meczów. Al-Mar wykorzystał to bezwzględnie i triumfując 2:0 mógł w spokoju oczekiwać finałowego przeciwnika. A tutaj trwała zażarta konfrontacja między Szewnicą a PrefBudem. Zaczęło się od niesamowitego gola Michała Łapińskiego, który centrostrzałem z własnej połowy pokonał Adama Sabalę, który źle obliczył tor lotu piłki i ta wpadła mu za kołnierz. Prowadzenie drużyny Rafała Kowalczyka było skromne, ale nie zapominajmy, że do tego momentu ekipa z Tulewa nie straciła nawet gola, więc wydawało się, iż ta przewaga będzie wystarczająca. Szewnica nie chciała jednak tak tego zostawić. Gracze w błękitnych koszulkach robili co mogli, aż wreszcie Łukasz Pokrzywnicki znalazł sposób na Alberta Piechocińskiego i w regulaminowym czasie było 1:1! A więc znowu karne i znowu ich bohaterem był Adam Sabala, który odkupił winy za wcześniejszą wpadkę i to on wprowadził swój zespół do wielkiego finału. PrefBudowi pozostawała walka tylko i aż o brąz…

MECZ O 3 MIEJSCE

Coś nam podpowiadało, że starcie o najniższy stopień podium może toczyć się do jednej bramki. I te obawy się potwierdziły – Wola Rasztowska nie była w stanie przyjąć warunków zaproponowanych przez PrefBud i bardzo szybko została pozbawiona złudzeń, że może tutaj cokolwiek ugrać. Aktualni mistrzowie rozgrywek znów pokazali klasę, nie załamali się półfinałowym niepowodzeniem i jak najbardziej zasłużeni zostali brązowymi medalistami Pucharu Ligi. A może to powinno być coś więcej? To pytanie nie jest przypadkowe, bo taki PrefBud chcielibyśmy oglądać zawsze. Żadnych nerwów, żadnych krzyków, doskonała współpraca tercetu Łapiński – Kisiel – Czajka, a w obronie dzielili i rządzili Przemek Lewandowski i Rafał Kowalczyk. A gdy i oni mieli problem, wszystko ubezpieczał Albert Piechociński. Dodajmy, że chłopaki cały turniej grali bez zmian, a nie było po nich widać jakiegokolwiek zmęczenia. Pod względem wrażeń wizualnych i wartości artystycznej PrefBud był dla nas tego dnia najlepszy. Ale jasnym było, że po złoto sięgnie ktoś inny. Kto?

WIELKI FINAŁ

Jesteśmy pewni, że wielu czytających te słowa pomyślało sobie, że o ile z PrefBudem Al-Mar miałby duże problemy i wynik do końca pozostawałby sprawą otwartą, to z Szewnicą pójdzie mu gładko. Że drużyna Marcina Białka i tak zrobiła tego dnia więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać i że srebro będzie w związku z tym wystarczającą nagrodą. Ale nic z tych rzeczy! Szewnica chciała wykorzystać swój moment do maksimum i pokazać, że stać ją na sensację. Tak jak można się było spodziewać to Al-Mar był tutaj stroną dominującą, natomiast rywale po prostu czekali na swoją okazję. I ta nadarzyła się w 7 minucie – fatalny błąd popełnił Mateusz Muszyński, który w fazie finałowej bronił dostępu do bramki ekipy z Wołomina. I o ile do tego momentu spisywał się bezbłędnie, to tutaj podał piłkę wprost pod nogi Kacpra Mroza, który nie mógł nie skorzystać z takiego prezentu i zrobiło się 1:0. A dosłownie w następnej akcji było już 2:0! Adam Michalik w swoim stylu zabrał się z piłką, złamał z nią do prawej nogi i oddał strzał. Futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od jednego z obrońców i zupełnie zmyliła bramkarza rywali, który nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Przegrywający rzucili się do odrabiania strat i na 2 minuty przed końcem sędzia odgwizdał dla nich rzut karny. Do piłki podszedł Marcin Rychta, który w takich sytuacjach myli się niezwykle rzadko, lecz Adam Sabala był w niedzielę prawdziwym pogromcą „jedenastek” i w świetnym stylu odbił piłkę na rzut rożny! To był koniec nadziei dla Al-Maru, który ostatecznie zdobył bramkę kontaktową, ale miało to miejsce w ostatniej akcji spotkania i na więcej nie starczyło czasu. SZEWNICA WYGRYWA TRZECIĄ EDYCJĘ PUCHARU LIGI! I był to triumf zasłużony, bo nawet jeśli PrefBud grał tego dnia najładniej, to ze względu na różnicę potencjałów, Szewnica musiała wczoraj zrobić najwięcej, żeby dokonać tego spektakularnego osiągniecia. I za to należą jej się wielkie brawa. Mieli trudną grupę, mieli wymagających rywali w fazie finałowej, w półfinale byli na granicy odpadnięcia i z tego też powodu ten końcowy sukces na pewno smakował im wyjątkowo. Al-Mar mógł być z kolei niepocieszony, ale w tym decydującym spotkaniu miał trochę pecha, bo nie grał źle, lecz nieszczęście sprowadził na siebie sam. Mówi się trudno, drugie miejsce nie jest tragedią, chociaż pomyśleliśmy sobie, że jeśli w walce o mistrzostwo również skończy się na drugiej lokacie, to kto wie, czy mimo niewątpliwych sukcesów, to właśnie nie oni będą największymi przegranymi tego sezonu. Ale o tym przekonamy się wkrótce.

Adam Sabala właśnie obronił rzut karny wykonywany przez Marcina Rychtę.

Były ciepłe słowa o drużynach, czas na konkretnych zawodników. Chcielibyśmy pogratulować najlepszemu strzelcowi Patrykowi Czajce (9 goli) oraz najlepszego asystentowi Michałowi Łapińskiemu (7 asyst). Panowie, z przyjemnością patrzyło się na Waszą kooperację. Co do najlepszego bramkarza i zawodnika, to tutaj zagadka zostanie rozwiązana na uroczystym zakończeniu zmagań.

I jeśli chodzi o Puchar Ligi – to już prawie wszystko! Prawie, bo prawdopodobnie w środę wrzucimy jeszcze film z meczu finałowego oraz wywiad jaki przeprowadziliśmy z Kacprem Mrozem. Teraz trzeba się przeformatować i skupić na ostatniej ligowej kolejce, gdzie dowiemy się kto zdobędzie najważniejszy laur w Strefie Szóstek. Terminarz na finałową serię pojawi się jutro po południu.

PS: lubisz nasze relacje? Polub je na Facebooku TUTAJ.

Dodaj komentarz

Musisz być zalogowany żeby dodać komentarz.