
AutoSzyby znowu najlepsze w Pucharze Ligi!
Po tym co wydarzyło się wczoraj na boisku w Woli, na myśl przychodzi nam tylko jedno zdanie. Nieważne kto i ile drużyn startuje w Pucharze Ligi, bo na końcu i tak wygrywają AutoSzyby!
Odetchnęliśmy! Nie ukrywamy, że trochę obawialiśmy się, jak w dniu wczorajszym wypadną rozgrywki Pucharowe, bo wiadomo – gdyby spadł deszcz, to oczekiwanie na swój mecz w strugach łez, byłoby wątpliwą przyjemnością. Na szczęście pogoda dopisała i chociaż bywało chłodno, to do rywalizacji przystąpiły wszystkie drużyny. Jak przebiegały spotkania? Kto zawiódł a kto pozytywnie zaskoczył? Czas na krótką retrospekcję zdarzeń!
GRUPA A
Już w pierwszej niedzielnej stawce doszło do dużej niespodzianki. Wydawało się, że przynajmniej jeden z pierwszoligowców, czyli PrefBud lub Al-Maj Car zamelduje się w dalszej fazie, tymczasem zmagania zakończyły formalnie na pozycjach 3-4. Wyprzedziły je Lambada i Joga Bonito. Zapowiadało się na to już od pierwszych meczów, bo drugoligowcy na dzień dobry wygrali swoje mecze z reprezentantami elity Strefy 6 i nie dały się zepchnąć z pozycji dających awans. O ile jednak postawa Lambady nie była może wielkim zaskoczeniem, tak dobra gra Jogi już tak. Chłopaki zadebiutowali wczoraj w nowych koszulkach i być może wraz ze starymi, wyrzucili demony jakie towarzyszyły im w ostatnim czasie. Doszło nawet do sytuacji, że w spotkaniu kończącym tę grupę, Joga i Lambada były już pewne promocji i tylko od nich zależało z którego miejsca awansują do dalszej fazy. Ostatecznie w ich bezpośrednim meczu bramek nie zobaczyliśmy, co spowodowało, że grupę wygrała ekipa Roberta Biskupskiego, a Joga była druga. Tyle że dla Lambady to był koniec gry tego dnia. Szybkie liczenie osób chętnych na grę w fazie finałowej nie dało wymagającej większości, część zawodników miała inne plany na tę część dnia i tym sposobem Joga wskoczyła na pozycję nr 1, a do Prefbudu wysłaliśmy zapytanie, czy uda mu się zebrać na grę o medale. Odpowiedź była na szczęście twierdząca. I dopiero teraz, tak na spokojnie, gdy analizowaliśmy wyniki, zdaliśmy sobie sprawę, jak ważnym był mecz między PrefBudem a Al-Maj Car. W tym meczu markowianie prowadzili już 2:0 i gdyby dowieźli ten wynik, to do nich zadzwonilibyśmy w pierwszej kolejności. Ale grali nonszalancko i w ostatnich minutach stracili dwa gole, przez co Puchar mieli z głowy. To pokazuje, że zawsze warto walczyć do końca.

GRUPA B
W drugiej grupie początkowo również prym wiedli drugoligowcy. Sensacji doświadczyliśmy zwłaszcza w pierwszej potyczce gdzie Rekiny (w tym momencie ostatnie miejsce w 2.lidze) pokonały 1:0 lidera pierwszej ligi – Black Dragons Team! Odnieśliśmy wrażenie, że Czarne Smoki po prostu zlekceważyły swojego przeciwnika, być może myślały, że ten nie potrafi grać w piłkę, skoro plasuje się tak nisko w ligowej hierarchii, a tutaj przyszło zdziwienie. To był zresztą początek końca ekipy Serka Modzelewskiego, która grała tego dnia bardzo słabo i zasłużenie odpadła z dalszej rywalizacji. Jej los podzieliły także wspomniane Rekiny. Drużyna Mateusza Pużuka swoje dwa kolejne spotkania zapisała na minus i mimo, że pozostawiła po sobie dużo lepsze wrażenie niż Black Dragons, także mogła się zbierać w drogę powrotną. Jak burza szedł za to Show Team. Najpierw 4:2 z Copą, potem 3:0 z Rekinami, a na koniec 1:0 z Black Dragons i w świetnym stylu chłopaki zameldowali się w TOP 8. A tuż za nimi finiszowała Copa FC. Zespół z Klembowa w ostatniej kolejce musiał przynajmniej zremisować z Czarnymi Smokami i mimo, że mecz nie ułożył się dla nich pomyślnie, to dalej było już lepiej, a rezultat 3:2 stanowił przepustkę do dalszej gry. I był kolejną szansą, by wreszcie przełamać klątwę przegranych ćwierćfinałów.
GRUPA C
Przechodzimy do grupy C. Była ona zdecydowanie najbardziej wyrównaną ze wszystkich i na dobrą sprawę, każdy mógł tutaj awansować a losy promocji ważyły się do ostatnich sekund. Dość powiedzieć, że na sześć rozegranych meczów, mieliśmy jeden remis, trzy spotkania skończyły się różnicą jednej bramki, a pozostałe różnicą dwóch. Najszybciej sprawę rozstrzygnęli Bad Boys. Źli Chłopcy wygrali swoje pierwsze dwa mecze i dzięki temu byli już pewni, że od 15:00 muszą być gotowi na kolejną część zmagań. Walka o drugi bilet była bardzo zacięta. Przed ostatnią kolejką wszystko w swoich nogach miały RDK Szewnica i FC Spectare. Wygrana odpowiednią liczbą goli gwarantowała awans, a wszystkiemu z boku przyglądała się drużyna HandyMan, która przy korzystnym rezultacie również mogła pozostać w grze. Rezultat długo brzmiał 0:0 i w tym momencie to Szewnica była najbliższej finiszu za plecami Bad Boys. Ale FC Spectare jak zwykle grali z ogromnym zaangażowaniem i dzięki bramkom swoich superstrzelców Andgeja Ratyca i Andgeja Tityka wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Przegrywający rzucili wtedy wszystko na jedną szalę, ale gol Pawła Michalika stanowił jedynie połowę ich potrzeb. Ostatecznie skończyło się na tym, że Spectare wygrało 2:1 i dzięki większej liczbie strzelonych bramek, awansowało kosztem HendyMenów, którzy mieli tyle samo punktów. Co ciekawe – Wołodja Lewicki i spółka po ostatnim gwizdku byli rozczarowani, bo wydawało im się, że gol który strzelili im zawodnicy z Szewnicy, przesądza o ich odpadnięciu. Na szczęście szybko ich uświadomiliśmy że jest inaczej i tym samym poznaliśmy kolejny duet, który zameldował się w ¼ finału.
GRUPA D
W tym momencie do uzupełnienia pozostały już tylko dwa wolne miejsca. I prawdę mówiąc, raczej nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że mogą one paść łupem kogoś innego niż AutoSzyby i Al-Mar. Oczywiście nie odbieraliśmy szans Lemie i Retro, ale tak nam po prostu podpowiadało doświadczenie. No i jak widzicie po wynikach – przeczucie nas nie zawiodło. Faworyci byli dobrze dysponowani, nie oddawali punktów zespołom niżej notowanym i błyskawicznie załatwili temat promocji. Tak naprawdę, to o ile Retro grało po prostu słabiej niż zwykle, to Lema w spotkaniach z tymi najlepszymi, długo trzymała się nieźle. Zwłaszcza przeciwko AutoSzybom stoczyła mega wyrównany mecz, który przegrała dopiero w samej końcówce. To niejako zmusiło ją do ryzyka w rywalizacji z Al-Marem, no ale ono się nie opłaciło i przegrana 0:2 pogrzebała szansę ferajny Kacpra Piątkowskiego na cokolwiek. Jedyną niewiadomą było więc to, kto z którego miejsca uzyska awans do ćwierćfinałów. A ponieważ i Al-Mar i AutoSzyby wiedziały na kogo mogą trafić, to byliśmy ciekawi, jak podejdą do tej potyczki. Teoretycznie łatwiejszą drabinkę dawała porażka, ale na boisku nie wyglądało na to, że ktoś celowo chce tutaj przegrać. Jedni i drudzy walczyli o zwycięstwo, a po 12 minutach lepsi okazali się zawodnicy Kamila Wiśniewskiego. Na trzecim miejscu grupę skończyła za to Lema, która pokonała 2:0 Retro i udowodniła, że gdyby znalazła się w innej stawce, to kto wie, czy nie włączyłaby się do walki o coś znacznie bardziej konkretnego.
FAZA FINAŁOWA
Ćwierćfinały rozpoczęliśmy od spotkania FC Spectare – Joga Bonito. Reprezentanci Ukrainy świetnie weszli w mecz i szybko objęli prowadzenie, które utrzymywali aż do 11 minuty. Wtedy popełnili fatalny błąd w obronie, na którym skorzystał Łukasz Pokrzywnicki i już po pierwszym meczu tej fazy mieliśmy rzuty karne. Ich pechowcem okazał się Wołodja Lewicki – to on nie wykorzystał swojego podejścia i Spectare musiało się pożegnać z turniejem. Z kolei Joga wiedziała, że bez względu na to co będzie dalej, skończy przynajmniej na 4 miejscu, co już stanowiło ogromną niespodziankę. W drugim meczu wielkich emocji nie uświadczyliśmy. Al-Mar spokojnie wypunktował Show Team, ale to niestety nie był ten Show Team z fazy grupowej. Brakowało praktycznie połowy podstawowego składu i bez Radka Wiśniewskiego, Janka Malinowskiego, Piotrka Bobera i Piotrka Burzy nie było tutaj możliwości, by powalczyć o coś więcej. Wielka szkoda, że tak to się skończyło, bo ten zespół miał potencjał na naprawdę dobry wynik w Pucharze. Swoją szansę zmarnowali również Bad Boys. Mimo, iż prowadzili z PrefBudem 1:0, to potem „załatwił” ich Damian Matuszewski. To on w 6 minucie zanotował asystę przy trafieniu Szymona Skoczenia, a potem indywidualnym rajdem oszukał całą obronę ekipy z Ostrówka i tym samym dał półfinał zespołowi, który wyniki miał już śledzić tylko na livescorze. A grono półfinalistów uzupełniły AutoSzyby. Ich mecz z Copa FC nie przyniósł bramek, mimo że obydwaj bramkarze naprawdę mieli co robić. Jeden z nich miał również zostać bohaterem konkursu „jedenastek”. To miano przypadło Arturowi Jaguszewskiemu, który nie dał się pokonać ani Michałowi Łapińskiemu ani Mateuszowi Kowalczykowi, przez co Kopacze znów musiały przełknąć gorycz odpadnięcia w ¼ finału. Ciekawe jak długo ten koszmar będzie im jeszcze towarzyszył.
Pora przejść do półfinałów. Pierwszą parę utworzyli Al-Mar i Joga. Ci pierwsi chyba mogli pomyśleć o sobie, jako o niezwykłych szczęściarzach, bo nie dość, że najpierw trafili na osłabiony Show Team, to z trzech pozostałych zespołów Joga jawiła się jako przeciwnik najbardziej wdzięczny. Ale gdy przyszło do meczu, to gracze Bonito udowodnili, że w strefie medalowej nie znaleźli się przypadkiem. Nie dość, że dobrze zaryglowali dostęp do własnej bramki, to świetnie kontrowali i w 9 minucie prowadzili 2:0. Al-Mar miał jeszcze szansę, by coś tutaj zdziałać, ale stało się coś rzadko spotykanego – Marcin Rychta nie wykorzystał rzutu karnego! Ten zawodnik nie zwykł mylić się strzelając z „wapna”, tymczasem jego intencje kapitalnie wyczuł Adrian Kozyra i było po sprawie. Awans do wielkiego finału Jogi podstemplował jeszcze Piotrek Miętus i sensacja stała się faktem! Wynik 3:0 stał się również udziałem drugiego półfinału. AutoSzyby zdominowały w nim PrefBud i pozbawiły złudzeń ekipę z Tulewa. Ten wynik mógł być oczywiście trochę niższy, ale przegrywający nie mieli w końcówce nic do stracenia i chcąc za wszelką cenę doprowadzić do remisu, stracili jeszcze dwie bramki. Niewykluczone, że myślami byli już przy spotkaniu o trzecie miejsce. Rywalizowali o nie z Al-Marem, który ambicje miał większe, ale musiał szybko wrócić na ziemię i skoncentrować się na tym pojedynku, bo mogło dojść do sytuacji, że zostanie z niczym. No i tak też się stało! W regulaminowym czasie gry było 1:1, a w siódmej serii Filip Kosiński obronił strzał Maćka Makarowa i PrefBud Tulewo po raz drugi z rzędu skończył zmagania Pucharu Ligi na najniższym stopniu podium. Ktoś powie, że trochę wszedł na nie tylnymi drzwiami, ale czasami trzeba po prostu umieć wykorzystać szansę daną od losu.
No i jesteśmy już przy finale. Wiadomo – chciałoby się, żeby ten mecz zwieńczył rozgrywki i stanowił kwintesencję wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej. No ale nie przez przypadek mówi się, że „finałów się nie gra, finały się wygrywa”. Konfrontacja AutoSzyb z Jogą nie była wielkim widowiskiem, widać było że jedni i drudzy mieli w nogach wiele poprzednich potyczek, a dodatkowo Joga nie chciała się odsłonić, wiedząc co może jej grozić, jeśli zbyt mało osób zostawi na obronie. Wyglądało to tak, jakby chciała doprowadzić do rzutów karnych i tam poszukać swojego szczęścia, które nie opuszczało jej przez cały dzień. I swój cel osiągnęła. Teraz wszystko było już w nogach strzelających i bramkarzy. Początkowo wszystko szło gładko, ale ktoś musiał się w końcu pomylić. Padło na Michała Jędrzejczyka i tym samym to AUTOSZYBY PO RAZ DRUGI Z RZĘDU WYGRAŁY PUCHAR LIGI STREFY 6! Zasłużenie, bo na przestrzeni całych zawodów był to zespół najlepszy, który w dodatku nie stracił ANI JEDNEGO GOLA! Wreszcie chłopaki zagrali na równym poziomie zarówno z tyłu, jak i z przodu, a gdy to im się udaje, są nie do powstrzymania. Ale ogromne brawa również dla Joga Bonito. To drugie miejsce na pewno smakuje im jak pierwsze. Nikt na nich nie stawiał, a oni nie dość, że skończyli ze srebrem, to w regulaminowym czasie gry nie przegrali ani razu! Pozostaje mieć nadzieję, że ten sukces będzie stanowił dla nich przełamanie, bo od tego momentu chcielibyśmy w każdym meczu widzieć ich tak grających, jak przez cały Puchar. Bo jak widać – potencjału tutaj nie brakuje.

Od razu chcielibyśmy też pogratulować dwóm konkretnym zawodnikom. Policzyliśmy bowiem bramki oraz asysty i wyszło nam, że królem strzelców z czterema trafieniami został Mateusz Muszyński, z kolei najwięcej asyst miał na swoim koncie inny reprezentant Al-Maru – Paweł Maliszewski. Oczywiście gratulujemy, a MVP Pucharu oraz najlepszego bramkarza wybierzemy na uroczystym zakończeniu 4 edycji.
No i cóż – Puchar za nami, a przed nami… przerwa. Na grupie kapitanów podnieśliśmy temat rozegrania szóstej kolejki 31 października, ale znakomita większość ekip nie zbierze składu na ten termin. Dlatego też na boisku w Woli Rasztowskiej zobaczymy się ponownie dopiero 7 listopada.